Zakaz handlu w niedzielę? Polacy są na to gotowi!

 Mimo zakrojonej na szeroką skalę ateistycznej i antyrodzinnej propagandy, rzesze Polaków deklarują, że są gotowe zrezygnować z zakupów w niedzielę. Mimo tego niemal każdy „znawca” gospodarki i społeczeństwa, próbuje wmówić nam, że zakaz handlu w niedziele „jest za drogi”. Czy rzeczywiście?
W mediach toczy się ożywiona dyskusja o ewentualnym wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele. Instytutu Badania Opinii Homo Homini zapytał Polaków co sądzą na ten temat. Wyniki są zaskakujące. Wyniki sondażu Instytutu Badania Opinii Homo Homini na zamówienie Ineria.pl są bardzo interesujące. Na pytanie zadane przez ankieterów "Czy jest Pan/i w stanie zrezygnować z robienia zakupów w niedzielę?" ponad 43 proc. pytanych odpowiedziało, że tak. Niechęć do rezygnacji z zakupów w „pierwszy dzień tygodnia” wyraziło zaledwie 23 proc. badanych. Aż 32 proc. pytanych w ogóle nie robi zakupów w niedzielę. Oczywiście można się spodziewać, że antyniedzielny chór zwróci uwagę, że najchętniej zrezygnuje z niedzielnych zakupów mieszkaniec średniego miasta, wsi, małego miasta, co dla „młodych, wykształconych” stanowi wodę na młyn ich „nowoczesnej” retoryki. Jednak już to, że 39 proc. mieszkańców miast pow. 500 tys. nie robi zakupów w niedzielę, może naruszyć spokój lemingów. Optymizmem napawa fakt, że wśród najmłodszych respondentów w wieku 18-24 lata, aż 60 proc. jest w stanie zrezygnować z niedzielnych wypraw do sklepu. Gotowość do zaniechania niedzielnych zakupów rośnie wraz z wykształceniem. Wśród osób z podstawowym wykształceniem taką chęć deklaruje 36 proc. z wyższym 45 proc. Płeć w tej kwestii nie odgrywa znaczącej roli. 43 proc. kobiet i 45 proc. mężczyzn jest za rezygnacją z robienia zakupów w niedzielę. "Nie" na takie pytanie odpowiedzieli częściej mężczyźni (5 pkt proc. więcej niż kobiety). Nie robi zakupów w niedzielę 36 proc. kobiet i 29 proc. mężczyzn. Co zrobi władza? Do Sejmu trafił projekt zmian w kodeksie pracy zakazujący handlu w niedzielę. Pod projektem podpisali się posłowie PiS, PO, PSL, SP oraz niezależni. Zdaniem autorów, praca w niedzielę w „zwłaszcza kobiet, które stanowią większość zatrudnionych w handlu, a jednocześnie pełniących odpowiedzialne funkcje w życiu rodzinnym i wychowywaniu dzieci, jest przez znaczną część społeczeństwa oceniane negatywnie”. Z podobną inicjatywą wystąpił zarejestrowany 24 kwietnia Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Wolna Niedziela”, którym pod swoim projektem zebrał już ponad 40 tys. podpisów. Wprowadza on zapis w kodeksie pracy mówiący, że „Praca w niedzielę i święta w placówkach handlowych jest niedozwolona”. I się zaczęło… Hierarchowie udzielili poparcia staraniom o przywrócenie świątecznego charakteru niedzieli, przypominając nauczanie Kościoła. Zdanie Magisterium w tej kwestii jest jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości. Wykonywanie prac niekoniecznych w niedziele i święta jest poważnym nadużyciem. Także traktowanie pracowników, jak niewolników, nie wypłacanie im należnego wynagrodzenia oraz nie poszanowanie ich godności kłóci się nie tylko z moralnością, ale także podstawowymi normami etycznymi. Trzecie Przykazanie wyraźnie mówi: „Pamiętaj, abyś Dzień Święty święcił”. Bardzo czytelne wskazówki znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie czytamy m.in.: „W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani (...) powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego. Ustanowienie niedzieli przyczynia się do tego, aby wszyscy korzystali z wystarczającego odpoczynku i czasu wolnego, który mogliby poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu” (por. KKK 2193-2194). Kilka miesięcy upłynęło także od chwili gdy biskupi w liście skierowanym do wiernych zwrócili uwagę na to, by nie traktować niedzieli wyłącznie jako „dnia wolnego od pracy” ale by skupić się na rodzinnym a nade wszystko religijnym wymiarze tego dnia. Dla przeciwników wolnej niedzieli było to zdecydowanie za dużo. Zwolennicy nadania niedzieli charakteru świątecznego, zarówno ci, którzy podkreślali jej wymiar religijny jak i ci dla których stanowi ona możliwość spędzenia czasu z rodziną spotkali się z brutalną nagonką ze strony liberałów i wszelkiej maści lewaków. Nie było istotne, że w projekcie poselskim podkreślano głównie rodzinny wymiar niedzieli. Antyniedzielni siepacze ruszyli do boju. Posypały się znane już wcześniej argumenty: Kościół miesza się do polityki, nie stać na to, ile to kosztuje itd. Ten sposób uzasadniania szczególnie interesująco brzmiał w ustach tych, którzy jeszcze do niedawna głosili wyższość gospodarki socjalistycznej, by po 1989 r. ogłosić się liberałami. Do grona antyniedzielnej nagonki dołączyli także kreujący się na „self-made manów” rzekomo zawdzięczający swój materialny sukces własnej pracy i zdolnościom biznesmeni. Fakt, że nierzadko ich finansowa potęga wynika także z przynależności do układu sięgającego głęboko w przeszłość tzw. Polski Ludowej nie przeszkadza im w głoszeniu apoteozy swojej zaradności. Zwykle zapatrzeni w stronę zachodu euro entuzjaści - pokazujący ją jako niedościgniony wzór do naśladowania - tym razem się nie sięgnęli po swój koronny argument – „tak się to robi w UE”. Dlaczego? Pewnie dlatego, że w Niemczech i krajach niemieckojęzycznych (Austria i Szwajcaria) takie zakazy obowiązują. Co ciekawe w Niemczech to tzw. Ossi  z NRD najgłośniej domagali się odstąpienia od tych przepisów. Trudno przecież wschodnich Niemców traktować jako warty do naśladowania wzór, zwłaszcza w kontekście ich zapóźnień gospodarczych, których efekty dotykają te landy do dziś. Będzie zgrzyt Powtórzmy najważniejszy wniosek płynący z przedstawionych badań - ponad 43 proc. pytanych odpowiedziało, że jest w stanie zrezygnować z niedzielnych zakupów. Mimo medialnego jazgotu i antyniedzielnej retoryki aż tylu Polaków dostrzega wartość tego dnia i wykazuje się empatią w stosunku do tych, którzy zamiast móc budować więzy rodzinne muszą pracować. Sprawa zakazu niedzielnego handlu jest kwestią wielowymiarową. Nie można jednak dostrzegać tylko jej ekonomicznej strony, warto popatrzeć szerzej i nie ulegać propagandzie głoszonej przez niedawnych piewców socjalistycznego planowania.

Łukasz Karpiel

Źródło: www.pch24.pl