„Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie” inskrypcja wykuta w kamieniu na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino
Powikłane losy, kręte życiowe ścieżki często bez drogowskazów, trudne wybory, niedola tułacza. Wolność (wyśniona, wymarzona, ale – niestety - iluzoryczna) mierzona białymi krzyżami i ważona żołnierską krwią. To kwintesencja naszej wojennej i powojennej rzeczywistości. Kto zliczy, ile takich krzyży znaczy bitewne pola, co piły polską krew? We wrześniu 1939 roku setki tysięcy polskich żołnierzy wyruszyło w pole w celu zbrojnej obrony granic Rzeczpospolitej przed – wpierw - niemiecką, a potem – sowiecką - militarną agresją. Pośród nich byli młodzi mieszkańcy Słopnic. Trzech żołnierzy spod Mogielicy wojenne losy rzuciły na tereny Związku Sowieckiego, by - po gehennie łagrów - zaciągnąć się do tworzącej się armii gen. Władysława Andersa i opuścić tę „nieludzką ziemię”. Nie dane im było wrócić w rodzinne strony urokliwego Beskidu Wyspowego, do matek i ojców, do braci i sióstr. Dwóch poległo pod Monte Cassino; trzeci przeżył wojnę, ale pozostał na emigracji i tam zmarł. O nich będzie mowa poniżej. 14 czerwca 2013 roku powrócili do Słopnic w wymiarze symbolicznym; we wspomnieniach, na fotografiach, w suchych dokumentalnych relacjach. Historia zatoczyła koło. Zdawało mi się, że widziałem ich pośród nas, zgromadzonych licznie w sali nr 206 Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, w popołudniowy słoneczny czas poświęcony ich pamięci. Jakby na potwierdzenie tych słów, w karnym ordynku i w pełnym rynsztunku, uzbrojeni po zęby, stanęli żołnierze 2. Korpusu Polskiego gen. Andersa: z 3. Dywizji Strzelców Karpackich „Świerków”, z 5. Kresowej Dywizji Piechoty „Żubrów” oraz z 1. Samodzielnej Kompanii Commando. Czas przedstawić naszych bohaterów, chłopców od Andersa. Józef Kulpa, ur.25 października 1910 roku w Słopnicach, żołnierz elitarnego Korpusu Ochrony Pogranicza strzegącego wschodnich rubieży Rzeczpospolitej, dostał się do niewoli sowieckiej pod Kołomyją 18 września 1939 roku. Więzień obozów jenieckich, w tym ciężkiego, przeznaczonego na fizyczne wyniszczenie jeńców, obozu pracy w obwodzie archangielskim, przy budowie Północno-Pieczorskiej Magistrali Kolejowej; od 5 września 1941 roku w ewidencji armii gen. Andersa. Przeszedł cały szlak bojowy: Persja, Egipt, Afryka Północna, Italia. Służył w stopniu starszego strzelca w 5. Kresowej Dywizji Piechoty. Poległ 12 maja 1944 roku w szturmie na Monte Cassino. Julian Lisowski, ur. 31 grudnia 1913 roku, mieszkał w leśniczówce pod Mogielicą. Walczył w wojnie obronnej 1939 roku; w październiku wpadł w ręce Armii Czerwonej. Więzień obozów jenieckich i obozu pracy w republice Komi; wpisany do ewidencji żołnierzy Andersa we wrześniu 1941 roku. Przeszedł wszystkie etapy na szlaku bojowym 2. Korpusu Polskiego. Szczęśliwie udało mu się przeżyć wojnę; osiadł w Anglii. Zygmunt Pattocy, ur. 22 maja 1916 roku w Słopnicach, zmobilizowany w 1939 roku, walczył w wojnie obronnej, od września 1939 roku w niewoli sowieckiej. We wrześniu 1941 roku dotarł do punktu zbornego Armii Polskiej gen. Andersa. Poprzez Syrię, Egipt, Afrykę Północną, doszedł do Italii. Tu nastąpił kres jego żołnierskiej tułaczki; poległ 4 lipca 1944 roku. To tyle, w wielkim skrócie, o żołnierzach 2.Korpusu, rodem ze Słopnic. Chcąc w pełni wykorzystać wyniesione ze spotkania informacje, można by napisać o nich jeszcze kilka arkuszy. Zresztą są one zebrane na tablicach wiszących w sali 206 Gimnazjum w Słopnicach. Mam nadzieję, że będą też udostępnione przez autora w internecie. Moim zdaniem, w takich spotkaniach trzeba po prostu uczestniczyć. Szczególnej atmosfery towarzyszącej takim uroczystościom nie da się przelać na papier, czy też uwiecznić na fotografiach. Organizatorami spotkania historycznego pt „Słopniczanie na frontach II Wojny Światowej” byli: Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Słopnicach, Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych-1. Pułk Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej i LGRH. Swoją obecnością zaszczycili: Wójt Gminy Słopnice pan mgr inż. Adam Sołtys, Dyrektor Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Słopnicach pani mgr Renata Młynarczyk-Pach, Zastępca Dyrektora pani mgr Bożena Franczak, Radny Województwa Małopolskiego pan mgr Grzegorz Biedroń, przedstawiciele Rady Rodziców, nauczyciele, młodzież szkolna, mieszkańcy Słopnic. Uroczystość rozpoczęła się częścią artystyczną w wykonaniu młodzieży gimnazjalnej; był śpiew pieśni-hymnu „Czerwone maki na Monte Cassino” i recytacja wiersza. Emerytowana nauczycielka historii pani mgr Maria Król, w sposób barwny i bardzo interesujący, opowiedziała o swojej przygodzie z historią w Słopnicach. To na podstawie jej prywatnych zbiorów, długoletnich badań, poszukiwań i ustaleń, powstała wystawa i prezentacja dotycząca losów żołnierzy gen. Andersa, pochodzących ze Słopnic. Pani Maria Król położyła wielkie zasługi w dziele odkrywania i upowszechniania wiedzy historycznej o losach mieszkańców Słopnic, szczególnie w czasach obu wojen światowych. Następnie pan mgr Przemysław Bukowiec, nauczyciel historii, a także pasjonat rekonstrukcji, wystąpił z prelekcją połączoną z prezentacją multimedialną na temat losów wspomnianej trójki bohaterów w szerszym kontekście sytuacji politycznej i militarnej w Europie, kładąc nacisk na gehennę polskich jeńców i zesłańców na terenach Związku Sowieckiego. Gdy wartki i rzeczowy tok narracji sięgnął tematu kampanii włoskiej, pan Przemysław był łaskaw oddać głos mnie, niżej podpisanemu, bym dokonał prezentacji umundurowania, wyposażenia i uzbrojenia żołnierzy 2.Korpusu z dywizji karpackiej, kresowej, brygady pancernej i kompanii komandosów. Jestem dumny ze swoich młodych żołnierzy: gimnazjalisty Jakuba Sukiennika (odtwarzającego strzelca 3.DSK) i licealisty Łukasza Zonia (strzelec 5.KDP), którzy z wielkim poświęceniem „odstali” (po komendzie: spocznij!) blisko trzy godziny w battle dressach, uszytych z grubego wełnianego sukna w różnych odcieniach khaki, w charakterystycznych płytkich hełmach brytyjskich MK II, zwanych naleśnikami, w ciepłych wełnianych koszulach (pod krawatem!). Przykładam dużą wagę do realizmu rekonstrukcji. Oczywiście broń: brytyjskie dziesięciostrzałowe karabiny powtarzalne Lee-Enfield MK, przezywane przez żołnierzy, jako „wypruwacze flaków” oraz amerykańskie pistolety maszynowe Thompson M1928, zwane pieszczotliwie Tommy gun'ami, to dozwolone prawem repliki. Natomiast niektóre elementy wyposażenie są oryginalne, z czasów wojny, i pochodzą z zapasów mobilizacyjnych, sukcesywnie wyprzedawanych przez armię. Łączny ciężar pełnego żołnierskiego ekwipunku wraz z uzbrojeniem (karabin z bagnetem, amunicja i granaty) to prawie trzydzieści kilogramów. No cóż, typ wojownika tak ma! Zawsze uprzedzam ich i do znudzenia przypominam, iż wojaczka to trudne rzemiosło. Równie dobrze radził sobie stary wyga i weteran Roman Szuszkiewicz, w mundurze polskiego komandosa, trudząc się przy okazji fotografowaniem. Moją prezentację wspomagał cennymi uwagami dotyczącymi m.in. obsługi pistoletu maszynowego Sten, chyba „najbrzydszej i najtańszej”, ale niezwykle prostej w budowie, skutecznej i popularnej broni, produkowanej także w warunkach konspiracyjnych w okupowanej Polsce, pan Janusz Jurowicz ze Stowarzyszenia RH-1 PSP AK. Pomocą w prezentacji służył pan Sławomir Szubryt, również z SRH-1 PSP AK. Przyjęta i zrealizowana formuła spotkania w Słopnicach kolejny raz dowiodła zasadności udziału rekonstruktorów, jako elementu wzbogacającego i uatrakcyjniającego przekaz słowny. W dalszej części pan Przemysław Bukowiec wspomniał o powojennych losach Juliana Lisowskiego oraz innych żołnierzy PSZnZ, którzy wybrali emigrację lub zaryzykowali powrót do Polski. Reżim stalinowski traktował ich, jako „element niepewny”. Byli szykanowani, nierzadko wtrącani do więzień, zatrudniano ich do najcięższych prac. Wiem to z relacji mieszkańca Limanowej, którego ojciec powrócił po wojnie z Zachodu, jako zdemobilizowany żołnierz Maczka. Przez długi czas musiał się regularnie meldować na milicji, gdzie był „profilaktycznie” przesłuchiwany w celu stwierdzenia, czy się już na tyle zresocjalizował po okresie służby u imperialistycznych krwiopijczych burżujów i kapitalistów, aby być godnym członkiem społeczności budującej świetlaną przyszłość, ustrój braterstwa, równości i sprawiedliwości, zwany socjalizmem. Nie sposób nie wspomnieć o panu Stanisławie Florku, który jest miłośnikiem historii, i który też zabrał głos w dyskusji. Pan Florek ma dużą wiedzę o historii Słopnic i chętnie się z tą wiedzą dzieli. Ważnym elementem uroczystości było wystąpienie Wójta Słopnic, pana mgr inż. Adama Sołtysa. Wspomniał na wstępie o konieczności przekazywania wiedzy historycznej w czasach, gdy historia jest rugowana z programów nauczania, w sposób alternatywny, właśnie na takich spotkaniach i uroczystościach. Mówił także o planach upamiętnienia mieszkańców Słopnic poległych na fontach pierwszej i drugiej wojny światowej, o próbach fałszowania historii, szczegółowo też o drugowojennych epizodach z historii Słopnic. Własnoręcznie przytaszczył worek z częściami z rozbitego na zboczach Mogielicy (28 stycznia 1944 roku) niemieckiego samolotu Heinkel 111. Odniosłem wrażenie, iż bakcyl historii jest panu Wójtowi nieobcy. Podziękował na koniec wszystkim osobom zaangażowanym w przygotowanie i realizację tej udanej, patriotycznej uroczystości. Słowa podziękowania padły też z ust Dyrektor Gimnazjum im. A. Mickiewicza, pani mgr Renaty Młynarczyk-Pach. Miłym końcowym akcentem był poczęstunek dla wszystkich; kawa, herbata i smaczne ciasteczka. Była okazja do wspólnych pamiątkowych fotografii i rozmów. Cieszę się, że miałem okazję spotkać się ponownie z moim kolegą z ławy szkolnej, jeszcze z czasów podjabłonieckich, Jarkiem Oleksym, leśniczym, wielkim pasjonatem i eksploratorem historii, który wniósł też duży wkład w odkrywanie śladów przeszłości na terenie Słopnic. Przepraszam za tę nieco przydługawą relację. Zwykle piszę zwięźlej. Tym razem dla tych, którzy z przyczyn obiektywnych nie mogli uczestniczyć w tym jakże ciekawym wydarzeniu.Autor: Marek Sukiennik Prezentowane w artykule walory pochodzą z moich zbiorów.
Zdjęcia: Roman Szuszkiewicz http://www.youtube.com/watch?v=YMiNQqVtLFI