Biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na wraku Tu-154 - powiedział szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg. Nie padła jednak przekonująca odpowiedź na pytanie, dlaczego spektrometry wskazywały mimo to wcześniej na obecność trotylu, heksogenu i oktogenu. Prokuratorzy powiedzieli też, że hipotezy eksplozji wciąż nie można wykluczyć.
- W wyniku przeprowadzonych badań biegli nie stwierdzili na elementach wraku samolotu obecności pozostałości materiałów wybuchowych lub produktów ich degradacji - stwierdził szef WPO.
Na pytanie dziennikarki "Gazety Polskiej" Anity Gargas, czy jest to równoznaczne z wykluczeniem eksplozji, płk Szeląg odpowiedział, że streszczone sprawozdanie biegłych jest tylko jednym z elementów końcowej opinii, w związku z tym nie można wykluczyć tej hipotezy. Na badania oczekują m.in. próbki pobrane z ciał, z tzw. pancernej brzozy oraz elementów lakierowych i powłoki lakieru z samolotu. Płk Szeląg nie odpowiedział na pytanie Anity Gargas, na ile opóźnienie w badaniu próbek mogło przyczynić się do zniekształcenia wyników analiz.
Jak stwierdził szef WPO - wśród substancji, które wykryli biegli badający próbki, była nitrogliceryna (w pojemniku leku nasercowego Nitromint), śladowe ilości difenyloaminy i paranitrodifenyloaminy (nieposiadających właściwości wybuchowych), siarka. - W trakcie badań nie ujawniono także cząsteczek charakterystycznych dla materiałów wybuchowych zawierających w swoim składzie aluminium takich jak np. ładunki termobaryczne czy materiały saletrzano-amonowe. W jednej próbce cieczy koloru pomarańczowego pochodzącej z przewodów hydraulicznych samolotu biegli stwierdzili obecność złożonej mieszaniny węglowodorów alifatycznych. Przeprowadzone badania stanowią jedynie część procesu badawczego biegłych i nie są wystarczające do wnioskowania o możliwości zaistnienia przemiany wybuchowej w pobliżu badanych obiektów - powiedział płk Szeląg.
Próbki trafiły do kraju w grudniu zeszłego roku, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Jak poinformował płk Szeląg, zbadano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku.
Należy podkreślić skandaliczne zachowanie nowego rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk. Janusza Wójcika. Ograniczył liczbę pytań, które mogli zadawać dziennikarze, i próbował przeszkodzić w zadaniu pytania Andrzejowi Melakowi, bratu jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej. Postawę rzecznika prasowego skrytykowali ostro nawet dziennikarze TVN24.
Przed wystąpieniem płk. Szeląga szef NPW płk Jerzy Artymiak ujawnił, że attache wojskowy ambasady RP w Moskwie odebrał dziś od strony rosyjskiej 7 sztuk broni i amunicję polskich funkcjonariuszy BOR, którzy chronili prezydenta Lecha Kaczyńskiego w locie do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Jak podkreślił Artymiak, przekazanie odbyło się dziś o godz. 10 czasu moskiewskiego. "Attache wojskowy ambasady RP w Moskwie, działając z upoważnienia prokuratury, odebrał przekazane przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej 7 pistoletów marki Glock z amunicją, które zostały ujawnione i zabezpieczone w trakcie oględzin miejsca katastrofy samolotu Tu-154" - powiedział.
foto: Hiuppo; creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5/deed.en
Autor: wg
Żródło: niezalezna.pl