Preludium do tragedii wołyńskiej

Nieznany oddział rebeliantów. Region Równe, ok. 1947

Od lat szukamy odpowiedzi, dlaczego doszło do potwornych zbrodni ukraińskich podczas ostatniej wojny. Czy rzeczywiście państwo polskie było w okresie dwudziestolecia międzywojennego, aż tak złym suwerenem i gospodarzem, że jego obywateli spotkała taka odpłata? – pyta dr Lucyna Kulińska, prezes Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego.
Małopolska Wschodnia, Ziemia Chełmska, Wołyń, Ukraina sowiecka po Kaukaz i Kazachstan, Bukowina, Besarabia i Zakarpacie. Ziemie te w wyniku zawartych po I wojnie światowej traktatów należały do czterech państw: Polski, Czechosłowacji, ZSRR i Rumunii. Dlaczego więc ostrze ukraińskich nacjonalistów skierowane było niemal wyłącznie przeciw Rzeczpospolitej? Głównym celem UWO i OUN było utworzenie państwa ukraińskiego. W jego obręb miały wejść wszystkie wymienione przez Pana ziemie. Jakkolwiek skrajni nacjonaliści ukraińscy planowali zawładnięcie wszystkimi tymi terytoriami, w praktyce aktywność ich kierowała się niemal wyłącznie przeciw Rzeczypospolitej. Dopiero po ujawnieniu rozmiarów prześladowań Ukraińców w Rosji sowieckiej, ostrze ataków, zresztą głównie propagandowych, zwrócono też przeciw niej, choć polem rozgrywki niezmiennie pozostała Polska. Wystarczy poczytać dokumenty programowe OUN jak np. „Biuletynie KE OUN” nr 5 z 1931 r., gdzie  znajdziemy stwierdzenie, że OUN w pierwszej kolejności walczyć będzie z Polską, a dopiero potem z Moskwą. Taktyka wystąpień antypolskich omówiona została w „Junaku” z 1931 r.: „dopiero po nauczeniu się historii stanie się dla nas jasnym, że niemczyzna okazuje się dla nas sojuszniczką, kiedy walczymy przeciw Polsce, natomiast mało jest zainteresowana w stworzeniu silnego ukraińskiego państwa, że w walce z moskiewszczyzną była zainteresowana Anglia, której przede wszystkim zależy na zniszczeniu ZSRR, że Polska i Moskwa od XVII wieku, aż do dziś wspólnymi siłami dążą do zniszczenia ukraińskiego narodu, że misję awangardy kulturalno- europejskiego świata przed azjatyckim wschodem może reprezentować albo Ukraina, albo Polska, i dlatego osłabienie czy zniszczenie Polski dla nas oznacza wzrost znaczenia ukraińskiego problemu w europejskiej polityce itp. Fakty te wskazują kierunek dla rewolucji nacjonalistycznej. Na wypadek nowych powikłań sprawa ukraińska musi być podmiotem a nie przedmiotem”. Straszne to i złowróżbne credo! W sprawach Ukrainy sowieckiej kierownicy OUN zajmowali stanowisko głównie obserwacyjne, ograniczające się do krytyki panujących stosunków. Nawet antysowieckie akcje przeprowadzali na polskim terytorium. Bali się Rosji - bo tam wszystkie ich próby budowy organizacji nacjonalistycznych kończyły się szybko i krwawo w procesach pokazowych, a setki tysięcy niepokornych Ukraińców w latach trzydziestych z rozkazu Stalina zagłodzono na śmierć. W liberalnej Polsce mogli sobie pozwolić na zbyt wiele, dlatego sobie pozwalali- taka jest smutna prawda. Za to dochodziło do „taktycznej” współpracy nacjonalistów z Moskwą. Posiadamy wiele dowodów na tajne kontakty OUN z komunistami. Nasz wywiad ustalił np. że w roku 1932, że „na terenie Czechosłowacji w oparciu o legalnie działające struktury KPZU wykorzystując kontakty w z organizacjami nacjonalistycznymi zamierzają wywołać przewrót w wschodnich województwach Rzeczpospolitej z zamiarem przyłączenia tych terenów do komunistycznej Ukrainy”. Jeśli chodzi o Rumunię i Czechosłowację, brak agresywności tłumaczyć należy względami taktycznymi. Szczególnie jasno wynikało to z dokumentów Senyka, a zwłaszcza z protokołu konferencji odbytej w Pradze w lipcu 1932 roku, gdzie przywódcy UWO i OUN odnieśli się do tego problemu. W tajnym referacie organizacyjnym z roku 1934, sformułowano pogląd, że w razie konfliktu Polski z ZSRR Ukraińcy powstaną przeciwko obu tym państwom. Ponadto powinni wystąpić również przeciw Czechosłowacji i Rumunii i to nawet w sytuacji, gdyby państwa te zachowały neutralność. Tacy byli amoralni. Jeśli chodzi o Czechosłowacje byłby to bowiem objaw skrajnej niewdzięczności, bo terytorium Czechosłowacji prawie w  całym okresie międzywojnia było wykorzystywane przez nacjonalistów ukraińskich, jako „baza” i to antypolska baza. Tam właśnie schroniła się i znalazła opiekę największa grupa ukraińskich wojskowych, tam też udali się w roku 1922 studenci ukraińscy emigrujący z Polski. Tam zakładano najważniejsze nacjonalistyczne organizacje ukraińskie, tam prowadziły ich szlaki przerzutowe, odbywały się zjazdy nacjonalistów. Tam też drukowano i przemycano do Polski ich prasę i periodyki, broń. Władze czeskie dawały na to ciche przyzwolenie. Do czasu wybuchu problemu Zakarpacia, postępowanie OUN było więc teoretycznie bez zarzutu. Ukraińcy z Zakarpacka zamieszkujący tereny Czechosłowacji w tym czasie  maskowali swoje antypolskie nastroje, a w praktyce  pokładali nadzieje  w zbrojnym zatargu Polski z Czechosłowacją zakładając, że bolszewicy wkroczą do Polski i zaprowadzą rządy komunistyczne, względnie utworzą Ukrainę. W Rumunii OUN prowadził wprawdzie działalność (np. kolportaż „Surmy”), ale ostrożnie ,gdyż Rumuni prowadzili restrykcyjną i represyjną politykę wobec swoich mniejszości. Mało o tym wiedza Polacy - ale tak było. Czy możliwe było uniknięcie tragicznych wydarzeń m.in. na Wołyniu przez prowadzenie skuteczniejszej polityki wobec mniejszości narodowych przez władze II RP? A może należy się zgodzić z twierdzeniem, że działania Ukraińców miały wymiar wojny wypowiedzianej naszemu krajowi a zatem żadne działania i tak nie miały szans na powodzenie? W dwudziestoleciu międzywojennym nastąpiło zderzenie dwóch wizji - polskiej - nawiązującej po okresie niewoli do terytorialnego kształtu swego państwa  i ukraińskiej koncepcji budowy samodzielnej „wielkiej Ukrainy” na „wszystkich etnicznych ziemiach ukraińskich”, które obejmować miały teren na zachodzie sięgający niemal pod Kraków ,a na wschodzie po Kubań. Dziś z perspektywy tylu latu lat wydaje się, że znalezienie sprawiedliwego, satysfakcjonującego obie strony kompromisu było utopią. Rozwiązanie zbrojne, jedyne na jakie w latach 1918- 19 stać było obie strony przyniosło zwycięstwo, które oznaczało powrót do Polski, Galicji i części Wołynia. Było to jednak zwycięstwo pyrrusowe. Cena odzyskania kresowych województw była wielka i z latami coraz bardziej bezwzględna dla żyjących tam Polaków, aż do ich nieludzkiej eksterminacji w czasie okupacji i wypędzenia ocalałych w trakcie i po wojnie. Od lat szukamy odpowiedzi, dlaczego doszło do potwornych zbrodni ukraińskich podczas ostatniej wojny. Czy rzeczywiście państwo polskie było w okresie dwudziestolecia międzywojennego, aż tak złym suwerenem i gospodarzem, że jego obywateli spotkała taka odpłata? Druga Rzeczpospolita posiadła i zarządzała dzielnicami kresowymi – w tym  Małopolską Wschodnią i Wołyniem – legalnie i za zgodą gremiów międzynarodowych. Jej granice, zarówno na wschodzie jak i na zachodzie zostały okupione krwią żołnierzy i powstańców. Była wprawdzie państwem o mieszanym składzie narodowościowym, ale wszystkie mniejszości, w tym ukraińska, cieszyły się pełnią praw obywatelskich na równi z Polakami. Warunki rozwoju stworzone Ukraińcom w Polsce na tle państw ościennych należy uznać za zupełnie przyzwoite lub co najmniej dobre. Jest na to dość dowodów, jak chociażby spektakularny rozwój ukraińskiej spółdzielczości, placówek kulturalnych, reprezentacji parlamentarnej, szkolnictwa itp. Ponieważ polityka władz wobec mniejszości ukraińskiej była stosunkowo liberalna, aby doprowadzić eskalacji konfliktu między obu narodami, przywódcy szowinistycznych organizacji ukraińskich musieli dokonać sporego wysiłku propagandowego popartego agresywną, faszystowską ideologią. Z braku wystarczająco silnych atutów natury politycznej postanowili odwołać się do argumentów ekonomicznych, akcentując upośledzoną pozycję społeczną i socjalną Ukraińców w Polsce. Obwiniając nowo powstałe państwo o ten stan, nie przyjmowali do wiadomości, że musiało się ono w owych 20. latach zmagać ze spuścizną zaborów, zniszczeniami I wojny światowej i wielkim światowym kryzysem ekonomicznym, a wszystkie te problemy dotykały przecież nie tylko Ukraińców, ale i Polaków. Trudno też robić Polakom zarzuty, że po I wojnie światowej nie chcieli bliżej niedookreślonemu i zanarchizowanemu efemerycznemu ukraińskiemu bytowi politycznemu dobrowolnie oddać terenu, zamieszkałego w dużym procencie przez siebie, ze zdecydowanie polską infrastrukturą, nieruchomościami  i własnością ziemską. Z takich ziem i jego polskich mieszkańców nie można było po prostu zrezygnować, tym bardziej że istniało realne zagrożenie szybkiego włączenia ich do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad. Jest faktem, że Polacy nie zdążyli, a może nie potrafili w tym okresie międzywojennym wypracować skutecznej polityki mniejszościowej. Przyczyn było wiele m.in. taka, że w polskiej opinii publicznej panował jak i dziś, zupełny chaos jeśli chodzi o znajomość kwestii mniejszościowych, a ukraińskich w szczególności. Wśród polityków polskich zwalczali się zwolennicy wykluczających się koncepcji: asymilacji państwowej (dążącej do zmiany negatywnej postawy ukraińskiej społeczności względem naszej państwowości i uznania tejże za swoją własną, drogą różnego rodzaju koncesji i zachęt), i asymilacji narodowej (opanowania żywiołu ukraińskiego przez polski), a wreszcie idei prometejskiej, według której realizacja wcześniej wymienionych celów była niemożliwa bez zbudowania przez Polskę państwa ukraińskiego (oczywiście za Dnieprem) i uczynienia zeń dogodnego sojusznika w walce z Rosją. Trzeba jednak podkreślić z całą siłą, że żaden z tych projektów nie zakładał rezygnacji przez Polskę z terenów Wołynia i Małopolski Wschodniej to były ziemie polskie! Polska w zderzeniu ze zjawiskiem ukraińskiego nacjonalizmu zmuszona była do obrony. Jednak władze musiały się ograniczyć do ram prawnych zakreślonych przepisami kodeksu karnego, ustawami wewnętrznymi i ograniczeniami narzuconymi przez Ligę Narodów. Były wyjątki od tej reguły, ale w sytuacjach wymuszonych, kiedy płonęły setki domostw i stodół ze zbiorami i zaistniała realna możliwość niekontrolowanych odwetów i samosądów ze strony pokrzywdzonych Polaków. To była – jak twierdzi prof. Czesław Partacz – wojna wypowiedziana Polsce i Polakom przez rodzący się ukraiński integralny nacjonalizm. Polacy – ludzie cywilizacji zachodniej, łacińskiej, do tego liberałowie, nie mieli szans jej wygrać, ani nawet powstrzymać. Polska nie miała na to środków ani ducha. Uciekać się zaś do metod przeciwnika nie chciała. Jakie koncepcje ideologiczne kształtowały świadomość zwolenników UWO-OUN? Należy stwierdzić, że w okresie międzywojennym w Polsce miało miejsce zjawisko terroryzmu politycznego. Akcje dywersyjne i terror, jako sposób walki z państwem, były stosowane przez UWO i OUN, a także przez agenturę sowiecką – komunistów, zarówno mieszkających w Rzeczypospolitej, jak i przerzucanych ze Związku Sowieckiego. Nacjonalistów ukraińskich łączył bowiem z komunistami wspólny cel: osłabienie, a w sprzyjających okolicznościach unicestwienie Polski jako państwa. Niewątpliwie silną inspiracją dla radykałów z UWO-OUN były postulaty ruchów lewicowych, z socjalizmem i komunizmem na czele. Propagując wizję „samostijnej i sobornej” Ukrainy kierowali do ubogich chłopów, bezrobotnych, robotników i inteligencji obietnice wielkich zysków wynikających z zajęcia polskich majątków i nieruchomości. Ziemia i wszelka własność miała być Polakom odebrana bez prawa do jakiegokolwiek wykupu czy odszkodowania. W ten sposób przełamywano u Ukraińców opory moralne i religijne co do zaboru cudzego mienia i zabijania. Ideologię ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, musimy określić jako specyficzną odmianę faszyzmu. Nie brakowało w niej wątków stricte rasistowskich. Do tego dochodził fanatyzm, definiowany jako nieustępliwa, bezkrytyczna wiara w słuszność własnej sprawy, idei, doktryny, połączona z nietolerancją i ostrym zwalczaniem odmiennych poglądów. Najbezwzględniejsi przywódcy nacjonalizmu ukraińskiego: Stefan Bandera i Roman Szuchewycz, wychowali się na pracach ich czołowego teoretyka Dmytro  Donicowa. Jeszcze przed I Kongresem Ukraińskich Nacjonalistów został opracowany „Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty”, autorstwa Stepana Łenkawśkiego, do którego Doncow napisał następujące motto: „Zdobędziesz państwo ukraińskie, albo zginiesz w walce o nie”. „Dekalogu” tego uczyła się na wyrywki ukraińska młodzież nacjonalistyczna. Trzy punkty tego „Dekalogu” głosiły: „Nie zawahasz się wykonać największego przestępstwa, jeśli tego wymagać będzie dobro sprawy”; „Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga twojej nacji” czy „Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni państwa ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia obcoplemieńców  . Tezy te nie pozostały w sferze teorii. Punkty dotyczące postępowania z „obcoplemieńcami” wprowadzono w czyn, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja! W swoim darwinizmie narodowościowym, działacze UWO i OUN najwyższego szczebla już w okresie przedwojennym rozważali w sposób najbardziej poważny, problem zniszczenia ludności polskiej na ziemiach uznawanych przez nich za ukraińskie. Idea brutalnej czystki etnicznej na tych ziemiach stanowiła wręcz istotę nacjonalizmu ukraińskiego. Działacze nacjonalistyczni brali pod uwagę realizację wszelkich wariantów: usunięcie (wypędzenie)  polskiej ludności kresowej (i innych zamieszkujących Kresy nieukraińskich  nacji); ludobójczą eksterminację; przymusową asymilację pozostałych. Planowano dokonać tego dzieła samodzielnie lub w ścisłej współpracy z wrogami Polski. Nacjonaliści nie chcieli być jednak jedynie narzędziem. Odwrotnie, dążyli do wykorzystania dla swoich celów ich aparatu państwowo-represyjnego.

Rozmawiał Łukasz Karpiel

Drugą część wywiadu opublikujemy we czwartek 4 lipca

Źródło: www.pch24.pl