Dla jednych afrykański ksiądz z Ugandy był kimś w rodzaju szamana, tajemniczego uzdrowiciela, czy drugiego Kaszpirowskiego. Dla innych tym, którego Bóg obdarzył charyzmatem pomocy innym w ich chorobach i cierpieniach. Przed spotkaniem, które oficjalnie nazwano rekolekcjami, wielu chciało to religijne wydarzenie - będące ważnym elementem Roku Wiary w Warszawie - ośmieszyć i zdeprecjonować. Nie udało się. Widok blisko 60 tys. osób na trybunach Stadionu Narodowego i płycie głównej boiska był odpowiedzią na te zarzuty. Pokora kapłana i spokój jaki panował podczas rekolekcji potwierdziły, że Pan Jezus bardzo realnie przychodzi do tych, którzy Go wzywają, którzy na Niego czekają.
Pierwszy raz o o. Bashoborze powiedział mi chłopak, który wychodził z uzależnienia od pornografii. Wspominał spotkanie, jakie wydarzyło się kiedyś po modlitwie z o. Johnem, gdy w zakrystii zostali ci, którzy chcieli, aby kapłan z Ugandy pomodlił się za nich. Wspominał, że czekał w kolejce i widział jak podeszła do księdza dziewczyna i jak zaczęło nią nagle trząść. Ksiądz się za nią modlił i opuszczał ją demon. Chłopak powiedział, że to mu wystarczyło. Zobaczył, że istnieje Bóg i szatan, Jezus jest tu silniejszy.
Sam o. John Bashobora mówił o sobie podczas rekolekcyjnej konferencji: - Jestem księdzem, nie uzdrowicielem, a moc ma Słowo. Nie należy wpatrywać się w kaznodzieję, a w Jezusa Chrystusa, kaznodzieja cię nie uzdrowi.
O. Johna spośród innych katolickich kapłanów wyróżniały też rzekome wskrzeszenia. - Ojciec Bashobora nigdy i nigdzie nie powiedział, że uzdrawia czy wskrzesza umarłych – tłumaczył na łamach „Gościa Niedzielnego” abp Henryk Hoser, gospodarz spotkania na stadionie
Przed rekolekcjami, organizatorzy spotkali się z dziennikarzami, mówiąc, że Ugandyjczyk nie jest uzdrowicielem ani egzorcystą. Przestrzegali, że będą na stadionie osoby opętane, bo tak po prostu jest na spotkaniach z o. Johnem. Proszono też, że nawet jeśli będą się zachowywać dziwnie i specyficznie – aby nie robić z tego sensacji. Na stadionie mieli być egzorcyści i przeszkoleni w pomocy wolontariusze.
Były więc na Stadionie Narodowym demoniczne krzyki, które sam słyszałem, ale była też i szybka duchowa pomoc. Dzięki temu, że było to sprawnie zorganizowane - nie było niepotrzebnej paniki i lęku. Objawiała się natomiast siła Boga.
Podczas kończącej rekolekcje wieczornej adoracji Najświętszego Sakramentu ksiądz z Ugandy mówił o dziecku w niebezpieczeństwie śmierci, a które odzyskuje zdrowie. Głosił, że „pewne osoby są uzdrawiane z ukrytego gniewu, który zatruwa ich życie". O. John zachęcił też, aby położyć dłoń na ramieniu osoby będącej obok i modlić się za nią. Ścisnąłem więc za ramię kolegę z zaprzyjaźnionej redakcji i modliłem się za niego. Podziękował mi za to. Inni robili podobnie. „Jezus uzdrawia cię całego, całe twoje życie. Uzdrawia cię z każdej męki, którą przeżywasz w swoim życiu” - mówił o. John.
Na stronie katolickiego tygodnika „Idziemy”, który relacjonował to spotkanie „na żywo” pojawił się wtedy następujący wpis: "Przyjmij uzdrowienie z mocy złego!" (w kilku miejscach Stadionu słychać było krzyki osób uwalnianych z mocy złego). "Nie będzie już żadnego lęku, żadnej męki, której doświadczałeś. Jesteś oczyszczany krwią Jezusa Chrystusa. Obrazy, które ciebie przerażały, odeszły. Teraz przyszedł Pan". Tak było.
O. John zwrócił się też do małżeństw, które pragną mieć dzieci, aby się nie obawiali: „Nie myślcie, że za późno. Bóg daje swoją łaskę. Szczególnie niech się nie boi Elżbieta, która z mężem stara się o dziecko od 13 lat” - mówił, wpatrując się w Najświętszy Sakrament. Powiedział też słowo skierowane do osób na wózkach inwalidzkich: „Wstań, Bóg Cię uzdrawia”- stwierdził i dodawał: „Ktoś cierpi z powodu migreny. Ktoś inny ma oczy chore. Pan Bóg mówi: nie wahaj się, uwierz. Bóg Cię uzdrawia.” Głosił o uzdrowieniu osób z hazardu i narkotyków. To wszystko było przeplatane śpiewem uwielbiającym Jezusa Chrystusa. Na zakończenie pobłogosławiono procesyjnie zebranych Najświętszym Sakramentem. Nikt nie składał publicznie świadectwa o uzdrowieniu.
Na mnie jednak największe wrażenie zrobił młody, chudy chłopak o kulach, w koszulce zespołu „Luxtorpeda”, który miał na szyi różaniec. Przyniósł ze sobą, trzy zdjęcia, które umieścił przed swoim krzesełkiem. Wierzę, że jego bliscy byli obecni na stadionie podczas naprawdę gorącej modlitwy.
Miało miejsce istotne wydarzenie w życiu warszawskiego Kościoła, które poruszyło media. Był to tryumf Boga w czasach niepokoju i lęku. Na zakończenie bp. Marek Stolarczyk założył na sutannę podarowaną mu koszulkę z napisem „Jezus na stadionie”.
Zapowiedziano, że takie modlitewne spotkania mogą być kontynuowane. Stadion nie przytłaczał, modlitwy nie zmieniono w show, a to co się działo – mimo kilkudziesięciu tysięcy osób – odbywało się w skupieniu i miało osobisty charakter, przemawiający do serca. Prowadzący rekolekcje ksiądz krzyknął: „Jezus Króluje na Narodowym!” Odezwał się aplauz... jak po strzeleniu zwycięskiej bramki.
foto: Jarosław Wróblewski
Autor: Jarosław Wróblewski
Żródło: niezalezna.pl