Robespieryści-leniniści rządzą do dziś

Henri de La Rochejacquelein w boju o Cholet
We francuskim prawie do dziś istnieje ustawa zezwalająca – gdyby doszło do powstania podobnego do tego z Wandei – na ludobójstwo. Zarówno tamto ludobójstwo jak i fakt obowiązywania tego prawa to prawdziwa spuścizna rewolucji francuskiej – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Reynard Secher, francuski historyk i politolog.   W tym roku przypada 220. rocznica powstania w Wandei i 224. rocznica wybuchu Rewolucji Francuskiej. Jak co roku, z wielką pompą będzie się obchodzić święto narodowe upamiętniające zdobycie Bastylii. Nie będzie jednak oficjalnych uroczystości poświęconych masakrom dokonanym przez wojska rewolucji, mimo iż rocznica jest okrągła. Dlaczego? - Jeszcze do lat 80. XX wieku niemal nikt nie interesował się tym, co wydarzyło się w Wandei. Powszechnie twierdzono, że nie istnieją żadne dokumenty, które pozwalałyby naukowo zająć się tym problemem, przestudiować go. Twierdzono też – i taka była oficjalna wykładnia – że w Wandei doszło do zwykłej wojny domowej, w której każda ze stron poniosła ofiary, w tym ofiary cywilne. Kiedy zdecydowałem się zająć powstaniem w Wandei, okazało się, że stan faktyczny jest inny niż mi mówiono. W archiwach znalazłem wiele dokumentów, z których wyłania się tragiczny obraz przebiegu wydarzeń wandejskich. Można z nich też – a może przede wszystkim – wyczytać świadectwa zbrodniczej polityki władz centralnych - ich celem było fizyczne zniszczenie populacji Wandei. Okrutnych masakr dokonano w oparciu o uchwalone ustawy, które do tej pory obowiązują! Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że nawet dziś istnieje podstawa prawna zezwalająca na ludobójstwo, gdyby powstanie – takie jak w Wandei – wybuchło ponownie. Skąd wiadomo, ile osób zginęło w Wandei? - Skalę strat w ludziach można odczytać studiując tamtejsze rejestry parafialne. Według moich szacunków, na 815 tys. mieszkańców Wandei zamordowano 115 tys. 80 proc. spośród pomordowanych stanowiły kobiety i dzieci – taka była wola władz centralnych. Mordów tych dokonywano stosując wyrafinowane, wcześniej opracowane techniki, z których później korzystali bolszewicy. W 1910 r. do Wandei przybył Lenin, by zapoznać się z tymi metodami terroru i ludobójstwa. Bo to było ludobójstwo! Francuskie Zgromadzenie Narodowe wielokrotnie obalało projekty uchwał, uznające mordy w Wandei za ludobójstwo. Te same projekty zakładały anulowanie prawa na podstawie którego mordów dokonywano. Jak na razie były to próby bezskuteczne, niezależnie od politycznego kształtu parlamentu. Jak Pan to tłumaczy? - Nazwanie rewolucyjnego terroru ludobójstwem byłoby zakwestionowaniem samej rewolucji, która wciąż jest traktowana jako świętość. Dlatego te projekty upadły. Ale nawet na lewicy, od czasu do czasu, słychać głosy mówiące, że świętowanie rewolucji, która pochłonęła tak wiele ofiar, jest nieporozumieniem. - Rzeczywiście, indywidualnie wielu polityków, w tym lewicowych, wyraża takie opinie. Dla zdecydowanej większości jednak Rewolucja Francuska jest „milowym krokiem w na drodze postępu ludzkości”. Od pewnego czasu ukazują się, na szczęście, książki przedstawiające rzeczywiste oblicze rewolucji, takie jak chociażby „Czarna Księga Rewolucji Francuskiej”. Mimo to większość historyków nie dostrzega tego, co tak naprawdę wydarzyło się w latach 1789-1799. - 98 proc. francuskich historyków pracujących na uczelniach państwowych ma lewicowe przekonania. To konsekwencja uprawianej od dziesięcioleci polityki personalnej, eliminującej z uczelni ludzi mających poglądy prawicowe i konserwatywne. Na uczelniach zostają – tak można ich nazwać – robespierre'owcy-leninowcy. Przykładem jest moje własne doświadczenie. Pracowałem jako historyk na uniwersytecie, ale po ukazaniu się mojej książki o Wandei, zostałem z niego usunięty. To prawda, że od niedawana pojawiają się prace o Rewolucji Francuskiej, ale wydawane są one poza uniwersytetami, jako inicjatywy prywatne. Żadne wydawnictwo uniwersyteckie nie wyda takiej książki. Sytuacja pod tym względem jeszcze bardziej się pogorszyła po dojściu do władzy ideologicznej lewicy.

Rozmawiał: Franciszek L.Ćwik

Źródło: www.pch24.pl