Już pobieżna lektura projektu ukazuje jego ideologiczne cele. Cała filozofia projektu jest bowiem oparta na kluczowym dla ideologii gender definiowaniu płci, która staje się kwestią uznaniową i podlegającą uzgodnieniu. To bowiem, czy rodzimy się kobietą czy mężczyzną, nie ma dla promotorów genderowego obłędu znaczenia. Istotne jest zaś to, jak my sami postrzegamy naszą płeć.Poselski projekt ma wprowadzić w życie procedurę „uzgodnienia płci”. Celowo nie używane jest określenie „zmiana płci” bowiem w myśl proponowanych regulacji uzgodnienie „nie wymaga, aby wnioskodawca był uprzednio poddany jakiejkolwiek interwencji medycznej, zwłaszcza terapii hormonalnej lub zabiegom chirurgicznym, zmierzającym do korekty zewnętrznych lub wewnętrznych cech płciowych, a także wprowadzenia zmian w budowie i funkcjach organizmu związanych z płcią”. Zatem mężczyzna posiadający wszelkie cechy zewnętrzne stanowiące o jego płci według genderowego projektu uzyskałby prawo do „uzgodnienia” swojej tożsamości zgodnie ze swoim postrzeganiem własnej seksualności.Przysłowiowy pan Jan Kowalski, by stać się np. Janiną Kowalską według wnioskodawców powinien: posiadać obywatelstwo polskie, mieć ukończone 18 lat – choć projekt dopuszcza także taką możliwość dla osób powyżej 13 roku życia – oraz złożyć oświadczenie o „o tożsamości płciowej odmiennej od płci metrykalnej”. Do wniosku, którego rozpatrzeniem zajmować się mają sądy okręgowe, osoba zainteresowana „uzgodnienie” musi dołączyć „orzeczenie wydane przez dwóch lekarzy ze specjalizacją w zakresie psychiatrii lub w zakresie seksuologii albo orzeczenie wydane przez jednego lekarza z taką specjalizacją i psychologa ze specjalizacją w zakresie seksuologii, stwierdzające utrwalone występowanie tożsamości płciowej odmiennej od płci metrykalnej”.Co pociąga za sobą, przynajmniej według projektodawców „uzgodnienie”? Osobie uzyskującej odpowiednie orzeczenie sądu przysługiwać będzie w zamierzeniu projektodawców, wypisanie nowego aktu urodzenia oraz zmiany imion i nazwiska. A także „prawomocne postanowienie sądu o uzgodnieniu płci stanowi podstawę wydania nowych dokumentów dotyczących wnioskodawcy w tym świadectw i dyplomów potwierdzających ukończenie szkoły, studiów, kursów czy potwierdzających zdobycie określonych kwalifikacji, oraz świadectw pracy, wydanych przez instytucje publiczne i prywatne przed uprawomocnieniem się tego postanowienia”.Wszelkie ślady zmienionej „tożsamości metrykalnej” ulegają utajnieniu. O czym mówi art. 10 projektu stanowiący, iż „po uprawomocnieniu się postanowienia sądu o uzgodnieniu płci, w wyniku którego została dokonana zmiana imienia i nazwiska, instytucje publiczne i prywatne posiadające dane wnioskodawcy nie mogą bez jego zgody ujawniać płci metrykalnej lub imienia i nazwiska noszonych przed wydaniem postanowienia, chyba że wymaga tego szczególny interes publiczny lub interes prawny”.„Uzgodnienie” otwiera także możliwość uzyskania rozwodu, bowiem „unieważnienia małżeństwa z powodu orzeczenia przez sąd uzgodnienia płci jednego z małżonków może żądać każdy z małżonków. Orzekając unieważnienie małżeństwa z tej przyczyny, sąd nie może orzec złej wiary małżonka z powodu istnienia rozbieżności między jego tożsamością płciową a płcią metrykalną w chwili zawarcia małżeństwa”. Projektodawcy wnoszą także o zmianę definicji płci. Proponowany przez nich tekst ustawy, stanowi emanację genderowego postrzegania płciowości jako kwestii wyboru i odczuwania.Wprowadzanie pod obrady Sejmu tak skrajnie zideologizowanego projektu, niosącego brzemienne w skutkach konsekwencje w okresie wakacyjnym jest krańcowo oburzające. Czyżby pod osłoną kanikuły chciano nadać dalszy bieg tym genederowym enuncjacjcjom, nie narażając się na społeczną kontrolę i reakcję? Mamy tu do czynienia z mechanizmem oswajania opinii publicznej z kolejnymi etapami rewolucji seksualnej. Po ewentualnym odrzuceniu projektu już wkrótce do Sejmu wpłynie kolejny, przedstawiany jako mniej skrajny, jednakże w swej wymowie równie niebezpieczny. Opinia społeczna będzie wtedy karmiona medialnym przekazem mówiący o „konsensusie i zawarciu kompromisu”, który w gruncie rzeczy będzie realizacją postulatów promotorów genderyzmu.Warto zwrócić uwagę na jedną z konsekwencji wprowadzenia tego prawa w życie. Otwiera ono bowiem szeroko drzwi do zalegalizowania homomałżeństw. Trzeba sobie uzmysłowić, iż gdyby szaleńcze plany posłów weszły w życie nie mielibyśmy, przynajmniej prawnie, do czynienia z homozwiązkiem, a osobami rzekomo różnej płci. Zatem widok dwóch mężczyzn, z których jeden ma „uzgodnioną” płeć (ergo w świetle prawa jest kobietą) biorących „ślub”, mógłby zagościć na stałe w naszym kraju. W tej koszmarnej sytuacji ów związek mógłby bez żadnych obaw składać wniosek adopcyjny i ze spokojem oczekiwać na pozytywną decyzję, która w świetle zmienionego prawa mogłaby być podjęta. Doprawdy obraz jak z najczarniejszego snu.Powstaje pytanie kto oprócz wnioskodawców z Ruchu Palikota poprze dalsze porcedowanie projektu? Większość decyzji w kwestii stanowisk klubów zapadnie z pewnością dopiero w przyszłym tygodniu. Wtedy także przekonamy się, jakie stanowisko zajmą poszczególne ugrupowania. Sejm rozpocznie posiedzenie 23 lipca, potrwa ono do 26 lipca. Pierwsze czytanie projektu - jak wynika ze strony Sejmu - stanowi 14 punkt posiedzenia.
Fot. EdwinP/sxc.hu
Źródło: www.pch24.pl Łukasz Karpiel