Święto Mszany Dolnej bez ''gwiazdy''
Opublikowany w: Wydarzenia
–
23 lipca 2013
Na scenie gwiazd nie było, ale jeśli ktoś dotrwał do końca święta naszego miasta, to na bezchmurnym niebie w "towarzystwie" pełnego księżyca, prawdziwych gwiazd pojawiły się miliony. W latach minionych na Dniach Mszany Dolnej koncertowały większe i pomniejsze gwiazdy i gwiazdeczki. Jeśli grały Czerwone Gitary, to malkontenci mówili, że to już "prehistoria", jeśli Brathanki, to pojawiały się głosy, że przecież można było dołożyć raz tyle i pod Lubogoszczą posłuchalibyśmy np. Budki Suflera. Gustom i smakom wszystkich trudno dogodzić - musimy się pogodzić z tym, że w naszym mieście swoich siedzib nie mają firmy z pierwszej "setki" magazynu FORBES i niemożliwym jest znalezienie sponsora koncertu za 50 czy 70 tys.zł.
Po raz pierwszy też zdecydowaliśmy się na jednodniową formułę imprezy - to eksperyment. Organizatorzy siądą teraz wspólnie przy stole i zastanowią się, czy przy niej pozostać, czy też szukać pomysłów, a przede wszystkim pieniędzy, na dwudniowe świętowanie. Ale póki co, trzeba podsumować tegoroczne święto miasta - od sześciu już lat stałym elementem Dni Mszany Dolnej jest Międzynarodowy Festiwal Orkiestr Dętych. Nie brakuje też atrakcji dla milusińskich - czekają na nich karuzele i dmuchane zamki, cukrowa wata i lody. Dorośli mogą spróbować kiełbaski z grilla lub smacznego karczku.
Od dwóch lat gościmy także na naszej imprezie Małopolski Urząd Marszałkowski - jego młodzi pracownicy w sposób prosty i dowcipny, ale co najważniejsze zrozumiały, opowiadają o przemianach, jakich stajemy się świadkiem w ostatnich latach, dzięki unijnym środkom. Takie przemiany dokonały się również w Mszanie Dolnej, stąd obecność urzędników Marszałka Małopolski pod Lubogoszczą. Dorośli i dzieci startując w rozlicznych konkursach i quizach, dysponując nawet niewielką wiedzą na tematy unijne, wracali do domów z naprawdę cennymi nagrodami! Podać nazwę państwa, które 1 lipca przystąpiło do UE, czy odpowiedzieć na pytanie, czy znamy już rok przyjęcia unijnej waluty w Polsce, rodzinnym drużynom większych kłopotów nie nastręczało. Problemy pojawiały się za to, przy układaniu wielkich puzzli pokazujących malopolskie obiekty zbudowane przy udziale środków unijnych. Trzeba było m.in. uporać się z puzzlami z których w efekcie końcowym powstala nasza miejska hala sportowa i rabczańska tężnia.
Niebywałą atrakcją, szczególnie dla dzieci, okazał się .... wielki, zielony balon Krakowskiego Aeroklubu. Ale jeśli ktoś przez wzgląd na holesterol nie popróbował karczku lub kiełbaski, a inny z lękiem wysokości nie wsiadł do niewielkiego kosza uczepionego pod balonem, lub nie spróbował swoich sił w konkursie wiedzy o UE z bardzo atrakcyjnymi nagrodami, to mógł wygodnie rozsiąść się na trybunach i korzystając z cudownego słońca zrobić sobie "podkład" pod urlopową opaleniznę i oddać się czarowi muzyki z którą do Mszany Dolnej przyjechało sześć orkiestr dętych, a doliczając gospodarzy i regionalny zespół ze Słowacji, okaże się, że było czego posłuchać i na co popatrzyć.
Od roku 2008 we wszystkich imprezach organizowanych przez mszański samorząd uczestniczą Słowacy z Niżnej - nie inaczej było i w sobotę. Tydzień wcześniej to my gościliśmy u naszych przyjaciół nad Oravą gotując tradycyjny gulasz. Teraz przyszła kolej na rewizytę - niżniacy ze swoim starostą(wójtem gminy) Jaroslavem Rosiną na stadionie w Mszanie Dolnej zameldowali się już o godz.11 - nikt na naszych gości nie czekał, bo początek imprezy wyznaczono trzy godziny później. Szybko wyjaśnił się powód tak wczesnego przyjazdu Słowaków - otóż kiedy pomagaliśmy naszym gościom się rozpakować, oczom ukazał się widok niespodziewany. Odnieśliśmy wrażenie, że nasi przyjaciele z Niżnej przyjechali pod Lubogoszcz, co najmniej na tydzień - worek ziemniaków, kilka zgrzewek wody i kartonów różnych soków, warzywa chyba wszystkich rodzajów, przyprawy do smaku, boczki i mięsiwo, butle z gazem, wielkie gary i misy, nawet maszynka do mięsa, o serach i bryndzy nie wspominając!
Szybko rozwinęli namioty, ustawili stoły, rozgrzali kuchnie i zabrali się do roboty - jedni obierali ziemniaki, inni kroili warzywa, jeszcze inni boczek. Zaglądaliśmy ciekawi, co z tego krojenia i mieszania powstanie? Haluszki z bryndzą - to pierwsza słowacka potrawa tego popołudnia. Małe kluseczki z tartych ziemniaków i mąki gotowane w słonej wodzie. Posypane natką pietruszki i okraszone skwarkami smakowały wszystkim wybornie. Odważni popijali słowacki przysmak..... kwaśnym mlekiem! Ale to nie był jeszcze koniec kulinarnych popisów naszych gości z Niżnej - kto jeszcze znalazł trochę miejsca w brzuszku, mógł popróbować znakomitej zupy fasolowej, w której fasola była w zdecydowanej mniejszości, a królowało wszelkiej maści mięsiwo.
Pomni iście królewskiego przyjęcia sprzed tygodnia na Słowacji, gospodarze stanęli na wysokości zadania - kilkuset muzyków zaprosili na smakowity obiad do Pensjonatu JANDA, a jeśli ktoś jeszcze znalazł "rezerwy", mógł skorzystać z obfitości "kuchni polowej" - miejscy rajcowie wsparci urzędnikami magistratu zadbali o każdego. Uwijali się jak w ukropie - przewodniczący Rady Miasta Adam Malec i szefowa USC Danuta Śmieszek, radny Adam Wietrzyk dostał "w przydziale" obsługę grilla, którego użyczył nam wójt Niedźwiedzia Janusz Potaczek, inny radny Andrzej Dudzik wespół z "panią od dowodów" Faustyną Kaletka kroili chleby i ciasta, dokładając na stoły brakujących smakołyków, Agnieszka Lewandowska-Józefiak wszystko fotografowała, a jak trzeba było pomagała przy stołach i na zapleczu.
Ręce po łokcie urobiły dziewczyny z MOK-u. Dla Marii Adamczyk, Magdy Mrażek i Barbary Łabuz, słowa wielkiego uznania i jak mówią młodzi; szacun, pełny szacun! Swój czas i ręce do pracy, aż po późny wieczór, ofiarowali także Jan Szynalik i Władysław Broczkowski - miesiąc temu rywale o stołek wiceprzewodniczącego rady, zaś w sobotę, ręka w rękę przy organizacji święta miasta. "Policzyć" wszystko i rozdzielić sprawiedliwie wśród gości pomogły panie na codzień zajmujące się księgowaniem publicznych pieniędzy - Monika Zapała, Agata Dudzik i Agata Filipiec. Kto, jeśli nie panie z księgowości, zrobiłby to lepiej?
O godzinie 14 spod dworca autobusowego wyruszył barwny korowód z trąbami - w tym roku zaproszone na Międzynarodowy Festiwal Orkiestr Dętych im. Jerzego Żądło orkiestry przemaszerowały w rytmie marsza po miejskich ulicach już po raz szósty. Organizatorzy, a są nimi od początku Urząd Miasta Mszana Dolna, Starostwo Powiatowe w Limanowej oraz Zarząd i Orkiestra Dęta O.S.P w Mszanie Dolnej, dbają by każdego roku zaprosić pod Lubogoszcz gości spoza Polski. Publiczność w Mszanie Dolnej miała już okazję podziwiać i posłuchać muzyków z Węgier, Grecji, Niemiec i Chorwacji.
Tym razem do Mszany Dolnej przyjechali Czesi z ołomunieckiego kraju, a dokładniej Dęta Orkiestra Młodych z Němčic nad Hanou, małej bo liczącej niewiele ponad 2,5 tys. mieszkańców miejscowości u naszych południowych sąsiadów. Wyróżniająca się czerwonymi strojami orkiestra powstała w roku 1984. Na barwnych Czechów publiczność zwróciła uwagę jeszcze z jednego powodu - pięknych marżoretek, które poprzedzały muzykantów w defiladzie miejskimi ulicami. Dyrygentem młodej czeskiej orkiestry jest Jindřich Novák. Dla Czechów przyjazd do Mszany nie był pierwszą zagraniczną przygodą - grali już na Litwie, ale również w Jastrzębiu -Zdrój, Rybniku i Lesznie.
Ale to nie nasi bracia Czesi pojawili się, jako pierwsi w bramie stadionu - zaszczyt przyprowadzenia na stadion wszystkich orkiestr przypadł naszym sąsiadom zza miedzy - z przyjezdnych nikt lepiej naszego miasta nie zna od kapelmistrz Franciszka Leżańskiego i jego podkomendnych z Orkiestry Echo Gór z Kasinki Małej. W roku ubiegłym zespół z Kasinki Małej świętował swoje 100 urodziny. Początków tej wspaniałej orkiestry trzeba szukać w roku 1912 przy kasińczańskiej parafii. Muzyków w latach 30-tych XX wieku wzięła pod swoje skrzydła rodząca się do życia jednostka tamtejszej O.S.P - i tak trwa to do dziś. Muzycy z Kasinki z wielkim szacunkiem wspominają swojego wielkiego sympatyka i mecenasa, nieżyjącego już ks. Stanisława Urygę, proboszcza parafii.
Krok za orkiestrą z Kasinki Małej, na stadion wmaszerował zespół z Rabki - działająca przy tamtejszej O.S.P orkiestra, jako rok swojego "urodzenia" podaje 1932. Ale znów, jak wiele innych orkiestr, rozpoczyna "przy kościele" - przez pierwsze 5 lat działa przy rabczańskim kole KSM. W zespole z Rabki, Mszana ma "swojego" człowieka - na trąbce gra tam Kazimierz Stożek, kiedyś radny mszańskiego samorządu. Za muzykami z Rabki, publiczności zaprezentowała się orkiestra z Grobli (pow.bocheński) To również zespół o strażackim rodowodzie - powstał z inicjatywy strażaków ochotników z Grobli w roku 1935. Jedną z najmłodszych orkiestr zaproszonych do Mszany była ta z Sobolowa (gm.Łapanów) - piękne stroje (ciemna czerwień) i średnia wieku z pewnością nie pozwoliły widzom oderwać wzroku od powstałej w 2001 roku orkiestry. Także na estradzie, jak się później okazało, wiek zespołu nie odegrał żadnej roli - muzycy z Grobli grali "jak starzy", a swoim kunsztem zasłużyli na rzęsiste brawa.
Z orkiestrą z Choczni koło Wadowic, orkiestranci z Mszany Dolnej poznali się podczas majowych spotkań w rodzinnym mieście bł. Jana Pawła II, kiedy to kilkanaście, a czasem i więcej orkiestr z całej Małopolski, w dzień urodzin naszego papieża, na wadowickim Rynku gra wspólnie "Barkę" i wiele innych ukochanych przez Jana Pawła II pieśni i oazowych piosenek. Tam zadzierżgnięta przyjaźń zaowocowała zaproszeniem zespołu z Choczni do Mszany Dolnej. W tej orkiestrze gra sam wadowicki starosta Jacek Jończyk. Jeszcze przed koncertem nadarzyła się okazja do spotkania między starostami - Franciszek Dziedzina i Jacek Jończyk wspólnie z wicewojewodą małopolskim Andrzejem Harężlakiem i przewodniczącym Rady Powiatu Tomaszem Krupińskim rozprawiali o samorządowych sprawach na trybunach stadionu.
Przedostatnią orkiestrą, która wmaszerowała na mszański stadion był zespół z Korzkwi w gm. Zielonki koło Krakowa. Prowadzona przez niezwykle sympatycznego i zdolnego dyrygenta młodej genearcji Michała Kwiatkowskiego, pokazała się mszańskiej publiczności ze znakomitej artystycznej strony. Patrząc na muzyków dętej orkiestry z Korzkwi działającej nieprzerwanie od roku 1914 przy parafii Narodzenia św. Jana Chrzciciela, chciałoby się zakrzyczeć, to idzie młodość! Niższej średniej wieku z występujących w sobotę zespołów, chyba nie miał nikt? Jak przystało na gospodarzy, barwny przemarsz zamykała nasza orkiestra - prowadzona przez kapelmistrza Piotra Rataja Dęta Orkiestra O.S.P w Mszanie Dolnej już na stromym zejściu przywitana została głośnymi oklaskami. Gospodarze również kończyli sobotnie koncertowanie na estradzie - nie obyło się bez "bisów", a rytmiczną grecką "zorbą" porwali do tańca nie mogących się rozstać z Mszaną Słowaków z Niżnej.
Niespodziewaną i niezapowiadaną wizytę złożył nam w sobotę małopolski wicewojewoda Andrzej Harężlak - gościł na urodzinowej fecie u naszych sąsiadów w Kasinie Wielkiej. Ta urokliwa wioska świętowała bowiem 650-lecie swojego istnienia! Pan wojewoda nie przyjechał do Mszany sam - towarzyszyli mu wicestarosta limanowski Franciszek Dziedzina i przewodniczący Rady Powiatu limanowskiego dr Tomasz Krupiński. Goście, jak to goście, bardzo się śpieszyli, ale kiedy mszańscy rajcowie wespół z obsługującymi, zaprosili ich za stoły, marynarki zawisły na na stelażach namiotu i nadarzyła się okazja, żeby posmakować to i owo - możemy zdradzić i chyba pan wojewoda się nie obrazi, że przygotowany na rożnie pieczony prosiak, nadziewany kaszą i warzywami smakował mu wyśmienicie. Podobnego zdania byli i pozostali, którym udało się na prosiaczka załapać - jeśli do tego dania dołożymy znakomitą zasmażaną kapustkę, chrupiący chleb i małosolne ogórki, to cóż więcej można powiedzieć? Tylko zakrzyknąć; palce lizać! Ten przysmak był kulinarnym dziełem łostowiańskiej "Oberwanki" pp. Bierówków.
Jeśli ktoś w młodej wieprzowince nie gustował, mógł stanąć w kolejce po grillowaną kiełbaskę - o jej smak i chrupiącą skórkę dbał przez całe popołudnie i wieczór radny Adam Wietrzyk. Nie brakowało wyśmienitych wypieków mszańskiej cukierni pp. Kowalczyków - Słowacy, zanim spróbowali smakowitego sernika i szarlotki, wypieki z każdej strony obfotografowali.
Organizatorzy każdej z orkiestr przydzielili na koncert po ok. 20 minut. Różnie z wykorzystaniem tego czasu bywało, ale nad wszystkim czuwał niezastąpiony w takich chwilach Marian Wójtowicz z Limanowej. Na odjezdnym, starosta z Niżnej powiedział, że oni tam na Słowacji, takiego konferansjera nosiliby na rękach - podzielamy zdanie Jaroslava Rosiny. Równego p.Marianowi trudno znaleźć, dlatego zawsze staramy się, żeby prowadził nasze miejskie imprezy. Mimo zrozumialego zmęczenia, zawsze pełen kultury i taktu, jeśli mówi to zawsze na temat i z humorem. Jego dowcipy śmieszą, ale nigdy nie obrażają. Mógł w Mszanie mieć "zawroty głowy", bo ułożony misternie program wielokrotnie się zmieniał - trzeba było gdzieś między jedną, a drugą orkiestrę "wsadzić" młodych Słowaków i ich nauczycieli z niżniańskiej szkoły muzycznej. Ale było warto - porwali swoją brawurową muzyką na skrzypcach, altówce, akordeonie i basach, chyba wszystkich? Dało się słyszeć w ich muzyce i trochę naszych, góralskich nutek, wspólnych dla nich i dla nas, ale też wytrawne, muzyczne ucho wychwyciło coś na "madziarską" nutkę.
Wielu się dziwi, że pośród "dętych" orkiestr dajemy możliwość zaprezentowania się miejskim grupom śpiewaczym - mamy takowe aż dwie. Jedna to "Mszanicanki", zaś druga to "Słomcanki". W tej pierwszej prym wiedzie i porządku pilnuje p.Barbara Stożek, zaś drugiej przewodzi p. Anna Gajewska. Barwne stroje, czasem dowcipne teksty i słynna już piszczałka p.Basi dodają z pewnością kolorytu świętu miasta. Trzeba podziwiać zagórzańskie gospodynie, że chce im się chodzić na próby, układać teksty, za własne pieniądze kupować pięknie zdobione stroje, a przecież mogłyby zasiąść wygodnie przed telewizorem i śledzić z wypiekami na twarzy 5825 odcinek "Mody na sukces".
Na początku wspominaliśmy o atrakcji, jakiej jeszcze nie było - to potężny balon na gorące powietrze Aeroklubu Krakowskiego - "przyleciał" do Mszany dzięki staraniom radnego Władysława Broczkowskiego, który wiedział jaką frajdą może być jego obecność na stadionowej murawie, bo kilka miesięcy temu udostępnił swoje włości przy ul.Krakowskiej na lądowisko balonowe i wtedy z tej atrakcji skorzystały dzieciaki wypoczywające w YMCE na Lubogoszczy. W sobotę pasażerami były przede wszystkim dzieci, ale skład załogi musiał w każdym locie uzupełniać jeden dorosły. I takim sposobem lot o numerze 001 zaliczył sam Franciszek Dziedzina - pytany o wrażenia z pionowego lotu, nie krył zachwytu, choć całego powiatu nie widział, to jednak warto było na te parę minut wznieść się nad ziemię i pozostawić tam kłopoty i problemy. Ostatni lot odbył się już w całkowitych ciemnościach - tłoczone powietrze, podgrzewane wielkimi jęzorami ognia w ciemnościach robiło jeszcze większe wrażenie.
Ostatnim akordem soboty była "potańcówka" na górnej płycie stadionu - przy swojskich rytmach "Nautiliusa" nieliczni mogli do woli potańczyć przy księżycu i pełnym gwiazd lipcowym niebie. Przed północą zgasły światła, a ekipy MOK-u "pod dowództwem" dyr. Piotra Armatysa, gdy budził się poniedziałek, bo była już godz. 3.30, kończyły porządkowanie stadionu. Dziękujemy wszystkim za pomoc i zaangażowanie, zaś mieszkańcom i naszym gościom, za obecność.
Źródło: www.mszana-dolna.eu