Trzy dni trzeba było, by uporać się z ponad 8 tonami śmieci, które zalegały przy dróżce wzdłuż potoku Porębianka (ul.Orkana - pod Łysokiem.) O dzikim wysypisku tzw. "elektrośmieci" pisały w ubiegłym tygodniu lokalne media, sprawą zajęło się sądeckie radio RDN. Pewnie sprawę "przysypałby" śnieg, gdyby nie amator rowerowych wypraw, który na swojej drodze napotkał niespodziewaną przeszkodę w postaci sporej hałdy "wypatroszonych" telewizorów, monitorów komputerowych, suszarek, pralek, odkurzaczy i wszystkiego, co kończy się wtyczką. Sprawcy w sposób mało wyszukany pozbyli się niepotrzebnych plastikowych obudów - unieśli tzw. kiper i cała zawartość naczepy wylądowała dokładnie na środku drogi.
Następnego dnia z samego rana, połączone siły mszańskiego ZGK i tylmanowskiego EMPOL-u uporały się z plastikami, ale szybko okazało się, że to nie "elektrośmieci" stanowią główny problem. Wzdłuż oddalonej od "powiatówki" do Koninek o ok. 150 metrów nadrzecznej dróżki, przez lata wyrosło prawdziwie przerażające i dzikie wysypisko wszelkiej maści odpadów. Wiele worów porosło trawami, inne przysypano gruzem z remontowanych domów. Czego tam nie można było znaleźć? Setki pustych butelek po weselnej wódce, pisuary, opony, stare meble i śmieci z "codziennego" urobku. Gromadzone przez lata w tym miejscu urosły w prawdziwą górę - łącznie z "elektrośmieciami" uzbierało się tego ponad 8 ton!
Dziś nie ma już po nich śladu - ale pozostają pytania. Kto przywoził śmieci w to miejsce? Najkrócej brzmiąca odpowiedź cisnąca się na usta to: MY! Byli wśród sprawców z pewnością mieszkańcy naszego miasta, ale i Podobina, Niedźwiedzia, Poręby Wielkiej i Górnej. Gdyby w tych worach nieco pogrzebać, okazałoby się, że w taki sposób swoich odpadów pozbywali się też nasi goście z wielkich miast - właściciele letnich domków w Koninkach i okolicznych, jakże uroczych zakątkach Gorców. I jednym, i drugim żal było 10-12 zł na worek. Uznali, że nocą w tym miejscu nikogo nie spotkają - nie ma tam domów, chodnika i lamp ulicznych. Więc jak nikt nie widzi, to wolno więcej. Ale pewnie wielu z nich rumieniło się ze wstydu, choć tego nie widzieli, bo była noc. Trzeba postawić jeszcze jedno pytanie. Kto za to zapłaci? Próbujemy niemały rachunek podzielić na trzy - zaśmiecony rejon ma dwóch gospodarzy. Za pas drogowy odpowiada Powiatowy Zarząd Dróg w Limanowej, a za część pozostałą Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Jeden i drugi obszar leży w granicach administracyjnych miasta Mszana Dolna. Konkluzja jest smutna - rachunek zapłacą, jak to zwykle bywa, uczciwi obywatele. Sprawcy pozostaną anonimowi. Może chociaż sumienia będą im wyrzucać te naganne występki? Dostępu do ścieżki broni też od dziś tymczasowy szlaban. Jest także tablica informująca o zakazie i grożących za nielegalne wyrzucanie śmieci, sankcjach. Ale czy to wszystko pomoże? Jeśli nie zmienimy się my (nasza mentalność), to na nic zakazy, szlabany, foto-pułapki, ukryte kamery na podczerwień.