Od 1 września br. Miejskie Przedszkole nr 2 (koło Meblometu) ma nowego dyrektora - odchodzącą po ponad 40 latach pracy Teofilę Latoś, zastąpiła Halina Domiter - przez ponad 20 lat "podglądała" swoją szefową, uczyła się od niej troski i dbałości o powierzoną placówkę. Przez te wszystkie lata wrosła niejako w przedszkole i podobnie, jak była dyrektorka, zna bolączki i najpilniejsze potrzeby tej publicznej placówki. Nie dziwi zatem, że wzorem swojej poprzedniczki, od pierwszego dnia zakasała rękawy i zabrała się ze swoimi współpracownicami do pracy.
Odmalowane zostały sale zajęć, znane i lubiane postacie z bajek uśmiechają się do maluchów ze ścian korytarzy i sal, do tańca i kultywowania zagórzańskich tradycji zachęca para młodych górali, zaś do mycia rąk i ząbków po jedzeniu, uśmiechnięty delfinek - to w budynku, a na zewnątrz? Też się zmieniło - po starym płocie pozostały tylko tony betonu w którym posadowiono dziesiątki lat temu stalowe słupki. Czas dał im radę - skorodowane, chyliły się na silniejszym wietrze, a w jako takim pionie trzymała je leciwa druciana siatka w nielepszym stanie. To czego nie zdążyła zrobić, ale mocno za tym dreptała, była dyrektorka, zostało wykonane teraz. Przedszkolny ogród jest już bezpieczny - nowe ogrodzenie oddziela go od parku i nie stanowi już zagrożenia dla bawiących się dzieciaków.
Ale na nowym płocie się nie skończyło - na nic zdałyby się odświeżone ściany sal dydaktycznych i przedszkolnych korytarzy, gdyby przez dziurawy dach lała się do środka woda. Blacha położona przed laty dożyła swoich dni - rdza zrobiła swoje i innego, niż nowe pokrycie całej połaci dachu, rozwiązania nie było. Zanim jednak na dach weszli dekarze, trzeba było zakres prac, a nawet kolor i kształt nowej blachy uzgodnić z konserwatorem zabytków. Powód? Budynek przedszkola leży w strefie ochrony konserwatorskiej parku, a nad nią opiekę sprawuje właśnie konserwator zabytków.
Kiedy "papiery" były już gotowe, trzeba było rozglądnąć się za blachą - nie trzeba było daleko szukać. Po drugiej stronie ulicy rezyduje znana firma BLACHOTRAPEZ. Jedna rozmowa burmistrza z jej szefem p. Janem Luberdą wystarczyła, by na dachu przedszkola pojawili się pracownicy firmy. Szybko i sprawnie pomierzyli i policzyli, co i ile potrzeba. A decyzję o wysokości rabatu podjął już sam szef BLACHOTRAPEZU. Jest bardzo znaczący - otrzymaliśmy blachę z "najwyższej półki" z gwarancją, że dach nią pokryty wytrzyma i deszcze, i śniegi. Gdyby przypadkiem coś się działo, to przecież do sąsiadów blisko, są po drugiej stronie ul. Orkana. Udało się też wymienić stare, drewniane jeszcze okna w szatni i pomieszczeniach gospodarczych. Całość prac finansuje budżet miasta.