Dla nas igrzyska olimpijskie to start jeden z wielu. Musimy być cały czas w bardzo dobrej formie, chociażby dlatego, żeby w Soczi mieć wysoki numer startowy. W przeciwnym razie na imprezach tej rangi nie ma czego szukać - mówi Łukasz Kruczek, trener kadry skoczków narciarskich, w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie".
Rozmyśla już Pan po nocach o starcie w Soczi?
Nie, bo dla nas ważny jest każdy konkurs. Nie jest tak, że skupiamy się tylko na tym, aby dobrze zaprezentować się podczas igrzysk olimpijskich. Sezon jest bardzo długi i wymagający, a nasz cel to zdobycie większej liczby punktów Pucharu Świata niż w poprzednim roku.
Nie uwierzę jednak w to, że igrzyska olimpijskie to dla Pana zawody jak każde inne.
Oczywiście, że nie, ale żeby osiągnąć na nich sukces, musimy być cały czas w bardzo dobrej formie, chociażby dlatego, żeby w Soczi mieć wysoki numer startowy. W przeciwnym razie na imprezach tej rangi nie ma czego szukać.
Czy Kamil Stoch poradzi sobie z presją? Po zdobyciu przez niego mistrzostwa świata w Predazzo wszyscy liczą na to, że z Soczi też wróci z medalem.
Jestem o niego spokojny. To już doświadczony zawodnik, który zdaje sobie sprawę ze swojej klasy. Do tego będzie z nami Adam Małysz, który w Predazzo przyniósł Kamilowi szczęście (śmiech). Mówiąc jednak serio, medalu nikt nie może obiecać, bo konkurs może ułożyć się tak, że nawet po dwóch fantastycznych skokach można skończyć zawody na piątym czy szóstym miejscu.
Jakie są plany na ostatnie dni przed startem Pucharu Świata?
W tym tygodniu chcemy wrócić na rozbieg lodowy. Pewnie znów pojedziemy do Oberstdorfu. Później będziemy śledzili sytuację w Europie. Listopad to taki czas, że nie wiadomo, gdzie sypnie śniegiem. Pogoda potrafi płatać figle, więc musimy być przygotowani. Od 21 listopada będziemy działali już zgodnie z kalendarzem FIS.
Całość wywiadu w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Autor: Krzysztof Oliwa
Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl