Ostatni etap Tour de Ski to tradycyjnie już podbieg pod alpejski stok Alpe Cermis. Tu nawet trudno mówić o walce z rywalkami, a raczej o pokonaniu własnych barier – tak o tym biegu opowiadała Justyna Kowalczyk.
I choć wiele razy w obrazowy sposób – czołganiem pod górę – opisywała ten start, w tym roku nie przedłożyła nad niego żadnej innej formy treningu, przyznając nawet, że lubi tę górę.
Mimo wycofania z Tour de Ski 2013/14, Justyna stanęła na starcie w Tesero wraz z kilkuset innymi narciarzami, w biegu amatorów, rozgrywanym na kilka godzin wcześniej niż ten zawodowy.
Organizatorzy zapewnili miejsce w pierwszym rzędzie, tak by nikt nie blokował drogi. Justyna mogła więc sprawdzić swoją dyspozycję, choć jak sama stwierdziła inaczej trochę biegnie się bez obciążania psychicznego związanego z rywalizacją w Pucharze Świata i o najwyższe cele.
Justyna pobiegła w niedzielę znakomicie, choć bieg rozgrywany był w trudnych warunkach śniegowych, uzyskując czas 33:51,4 - to zdecydowanie szybciej (dwie minuty) niż gdy rok temu ścigała się z rywalkami, oczywiście kończąc Tour zwycięsko.
Podopieczna Aleksandra Wierietielnego miała w niedzielę czwarty czas, licząc kobiety i mężczyzn - oczywiście nie znalazła się szybsza od niej zawodniczka. Wygrała natomiast jej sparingpartner - Maciej Kreczmer, który wbiegł pod górę w czasie 31.46,1.
W punktowanym Tour de Ski triumfowała Therese Johaug, która pokonała 9 km w 34:19,8 czyli o prawie 20 sekund wolniej od Justyny, ale wyprzedziła w trakcie wspinaczki swoją rodaczkę Astrid Jacobsen. Podium uzupełniła inna Norweżka Heidi Weng.
(mz)
Zdjęcie: Justyna Kowalczyk
Źródło: www.justyna-kowalczyk.pl