- Nie zostawię dziewczyn, każdy kto mnie zna wie, że tego nie zrobię – mówiła przed biegiem sztafetowym Justyna Kowalczyk, nawiązując do tego, że przez kontuzję stopy mogłaby się wycofać z rywalizacji w Soczi.
I w sobotę, złota medalistka z biegu na 10 km w stylu klasycznym, stanęła wraz z koleżankami na starcie biegu sztafetowego 4x5 km.
Justyna biegła na drugiej zmianie – oczywiście w stylu klasycznym - i nikogo nie zdziwi fakt, że uzyskała w całej stawce najlepszy czas. Przebiegła dystans w 13:47,7 i zniwelowała z 31,9 do 13 sekund stratę Polek. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego wyprowadziła biało-czerwone na czwartą lokatę, przejmowała zaś „pałeczkę” od Kornelii Kubińskiej na 11. miejscu.
- Miałyśmy w sobotę dwa bardzo mocne punkty, tak jak miało być, oraz dwa słabsze. Gratuluję jednak dziewczynom, bo jesteśmy w ósemce w igrzyskach. Z drugiej strony patrząc na wyniki, to powinniśmy wierzyć, że mogło być jeszcze lepiej – komentowała ten start Justyna Kowalczyk.
W stylu dowolnym w naszej sztafecie zaprezentowały się Sylwia Jaśkowiec i Paulina Maciuszek. Ostatecznie polska drużyna uplasowała się na siódmej pozycji ze stratą 1:36,2 do zwyciężczyń ze Szwecji. Na drugim stopniu podium uplasowały się Finki, na trzeciej pozycji znalazły się Niemki. Dopiero piąte miejsce przypadło faworyzowanym Norweżkom.
- Przed sztafetą nawet powiedziałam trenerowi, że mogą się tu zdarzyć niespodzianki i może znaleźć się ktoś lepszy od Norweżek – przyznała Justyna.
A w programie igrzysk w Soczi pozostają jeszcze dwie konkurencje. W środę odbędzie się team sprint, w którym Justyna wystąpi w parze z Sylwią Jaśkowiec, w sobotę 22 lutego zaplanowano natomiast bieg na 30 km stylem dowolnym.
Źródło:
justyna-kowalczyk.pl