Pogoda nie była w tym roku sprzymierzeńcem rolników, przynajmniej na południu naszego kraju - obfite deszcze, powodzie, wichury i grad nie szczędziły tegorocznych plonów, ale nie ma niedzieli, by w miejscowościach Małopolski i szerzej, w całej naszej Ojczyźnie, nie dziękowano Panu żniwa za to, co udało się zebrać z naszych pól i zagonów. Choć Mszana Dolna to miasto, możemy się pochwalić najprawdziwszymi gospodarzami, którzy orzą, sieją, a jak przychodzi czas, żniwują. Do tej pory to na nich spoczywał ciężar przygotowania dorocznych dożynek. Wcześniej, przez długi czas w kościele św. Michała, a od lat kilku, także w nowej parafii Bożego Miłosierdzia ta tradycja jest pięknie kultywowana. W minioną niedzielę do stóp Jezusa Miłosiernego tegoroczne dary przynieśli parafianie z tej właśnie wspólnoty.
Kiedy kilkanaście dni temu proboszcz parafii ks. Tadeusz Mrowiec ogłosił, że dożynkowe uroczystości mają przygotować "miastowi", wielu nie kryło zdziwienia. Po raz pierwszy starostą dożynek nie był gospodarz-rolnik, a urzędnik bankowy, zaś starościną, nie gaździna obrządzająca na codzień krowy i świnie, a szefowa jednej z gminnych książnic. Mało tego, gospodarz parafii uznał, że i wieniec dożynkowy i kosze z owocami przygotują tym razem nie rolnicy, ale mieszkańcy największego osiedla bloków w naszym miasteczku. Może byli i tacy, co powątpiewali w te dożynki po "miejsku" przygotowane, ale chyba po wyjściu z kościoła w ostatnią niedzielę, wątpliwości prysły. Bloki stanęły na wysokości zadania.
Całą noc z soboty na niedzielę rzęsiście padał deszcz - było chłodno, jak na sierpień i ponuro. Nad Mszaną wisiały ciężkie i ciemne chmury, a tu do dożynek wszystko gotowe! Pomogły żarliwe modły - deszcz ustał i nawet przez deszczowe chmury nieśmiało próbowało przedrzeć się słońce. Dożynkowy korowód już koło godz. 10 był prawie gotowy. Na szpicy, z buławą w dłoni, kapelmistrz Orkiestry Dętej O.S.P Piotr Rataj - także mieszkaniec osiedla. Za nim prawie trzydziestoosobowy zespół młodych dziewcząt, chłopców i dorosłych muzyków w strażackich , galowych mundurach.
Przy skocznych rytmach marsza barwny pochód ruszył w drogę do świątyni. Tuż za orkiestrą dożynkowi starostowie - Elżbieta i Andrzej Ciężadlikowie z dorodnym bochnem chleba i kołaczem. Za starostami dożynkowy wieniec - zaszczytu niesienia monstrancji uwitej ze złotych kłosów tegorocznej pszenicy, zwieńczonej krzyżem, dostąpiły dwa małżeństwa od początku mieszkające na osiedlu: Zofia i Janusz Buła oraz Agata i Leszek Kotarba. W pięknych, regionalnych strojach podążali niosąc kosze owoców, domowych przetworów, wypieków i wędlin, mieszkańcy osiedla, a wśród nich radosne dzieciaki, także w ludowych strojach.
Do swojego kościoła wybrali się drogą okrężną - strach przed deszczem był mniejszy od strachu przed kałużami na ul. ks. Jerzego Popiełuszki i kolorowy pochód przeszedł pomiędzy blokami, by dojść do ul.Starowiejskiej i później już ul. M. Kopernika dotrzeć na przykościelny plac. Tam już na stopniach świątyni na dożynkowy korowód czekał ks. Tadeusz Mrowiec, proboszcz parafii. Pokropienie wodą święconą wszystkiego, co przyniesiono w darze, uroczyste i pełne ciepła powitanie przez proboszcza parafii, słowo dożynkowego starosty i procesja z wieńcem dożynkowym weszła do świątyni. Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. Tadeusz Mrowiec. O piękno liturgii zadbali wspólnie lektorzy, ministranci i orkiestra. Było kadzidło i podniosłe fanfary w chwili przeistoczenia. W procesji z darami ofiarnymi do ołtarza starostowie dożynkowi zanieśli smakowity kołacz i bochen chleba ze czcią i szacunkiem ucałowany przez celebransa.
Tuż za parą starostów do ołtarza podeszły dwie parafianki, Danuta Koral i Grażyna Wikar, dźwigające wielki kosz dorodnych warzyw, za nimi młodzież z osiedla z pięknym koszem kwiatów. Chwilę później..... zapachniało - sam Komendant Policji w Rabce i mieszkaniec osiedla, Piotr Dara z małżonką przynieśli kosz domowych wędlin. Z bukietami ziół i polnego kwiecia do proboszcza podeszły dzieci ze swoimi rodzicami. Konkursu na najpięknieszy wieniec nie przeprowadzono, bo wieniec był jeden, jedyny i najpiękniejszy, ale za to na wytrwałych czekała nielada niespodzianka tuż za drzwiami kościoła i zaraz po mszy św. Na przykrytych obrusami długich stołach wspólnoty wszystkich, bez wyjątku, bloków przygotowały coś "na słodko" - czego tam nie było? Jabłeczniki, cynamonowce, serniki z fantazyjnymi polewami i smakach nie do opisania, drożdżowe ciasta ze śliwkami, makowce, "murzynki", orzechowiec i .... pleśniak z bakaliami. Wypieki musiały być przedniego smaku, bo nic na stołach nie pozostało! Pewnie wielu z uczestników "miejskich" dożynek miało później kłopot z pomieszczeniem niedzielnego rosołu i schabowego z kapustą, ale dożynki są przecież raz do roku!
Zdjęcia: Michał Kołodziej
Źródło: www.mszana-dolna.eu