W ub.roku obchodziliśmy 330 rocznicę odsieczy wiedeńskiej i uratowania Europy przez wojska Jana III Sobieskiego przed muzułmańską niewolą. To wydarzenie było jednak na tyle ważne (jedno z najważniejszych w historii Europy), że powinno się je przypominać co roku.
Bitwa pod Wiedniem – z decydującym udziałem wojsk polskich pod wodzą króla Jana III Sobieskiego – trwała dwa dni, rozstrzygnięcie nastąpiło w niedzielę 12 września. Jako datę bitwy podaje się też często 11 września (jej początek) – zwłaszcza od czasu zamachu na Word Trade Center… Przyjmuje się bowiem, że muzułmańscy terroryści nieprzypadkowo wybrali ten dzień. W tradycji muzułmańskiej klęska, jaką zadał Jan III Sobieski wojskom wezyra Kara Mustafy, była „rzezią muzułmanów”. Czy zamachy na WTC były „zemstą” na chrześcijanach po latach?! Terrorystyczna logika, chory sposób myślenia i fanatyzm czynią tę pozornie absurdalną wersję prawdopodobną…
Zwycięstwo polskie pod Wiedniem uważa się za jedną z najważniejszych bitew w dziejach świata (na tej liście wszechczasów jest 20 bitew). Od tej pory Imperium Osmańskie nie zagrażało już realnie Europie i chrześcijaństwu.
Długa jest lista krwawych podbojów osmańskich w Europie: W XIV w. zdominowali Bałkany, podbijając Bizancjum, Bułgarię, Albanię, Serbię. W XVI w. podporządkowali sobie Mołdawię i Wołoszczyznę. W XVII w. zajęli Kretę i uderzyli na Rzeczpospolitą, odbierając nam Podole (1672). Podporządkowali sobie Ukrainę Prawobrzeżną.
Rzeczpospolita miała długie doświadczenie i zwycięską tradycję walk z Turkami, choć zdarzały się także klęski, np. w bitwie pod Cecorą (1620). Częściej jednak zwyciężaliśmy. Byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa i nie należy tego traktować jako „mitu” czy tylko metafory. Takie były polityczne realia Europy, która miała to szczęście, że największe zagrożenie muzułmańskie przypadało na czasy świetności Rzeczypospolitej.
W roku 1683 między Polska a Turcją trwał względny spokój, ale zagrożony był Wiedeń, stolica Habsburgów, opierających się coraz słabiej Turkom, którzy podporządkowali już sobie część Węgier. W tej sytuacji cesarz Leopold I zwrócił się do Rzeczypospolitej o pomoc. Sytuacja stawała się dramatyczna, potężne wojska Kara Mustafy ciągnęły pod Wiedeń. To mogła być klęska dla całej Europy. Nie udało się zbudować koalicji mocarstw chrześcijańskich, z powodu konfliktu Francji z Habsburgami. Cesarz mógł polegać tylko na Polakach. Podobnie Stolica Apostolska, która zabiegała o wielką koalicję chrześcijańską. Wielką rolę w budowie przymierza polsko-austriackiego odegrał wówczas kapucyn Marek d’Aviano, którego błogosławiony papież Jan Paweł II beatyfikował w roku 2003. Zostało ono zawarte 1 kwietnia 1683 a jego gwarantem był papież Innocenty XI.
Latem 1683 pod murami Wiednia stanęły potężne wojska Kara Mustafy: 140 tysięcy żołnierzy! Jak na warunki XVII w. było to niewyobrażalne! Siły austriackie, pod wodzą księcia Karola Lotaryńskiego, liczyły tylko 32 tysiące ludzi. Fortyfikacji Wiednia broniło 11 tysięcy. W otoczonym przez Turków mieście wybuchła panika. Mimo silnych fortyfikacji, obrona była coraz słabsza, podobno na początku września 1683 Turcy stali już na odległość strzału z rusznicy od zamku cesarskiego… I wtedy nadciągnęły wiojska polskie. Była to nie tylko wielka realna siła (27 tysięcy dobrego żołnierza z Korony), ale i ogromne wsparcie moralne dla słabnącej obrony. Jan III Sobieski, zanim ruszył pod Wiedeń, wstąpił na Jasną Górę i modlił się o zwyciestwo. Towarzyszył mu najstarszy syn Jakub.
3 września 1683 wojsko polskie połączyło się nad Dunajem z siłami austriackimi i niemieckimi. Komendę nad całością objął polski król i to on układał cały plan operacji i decydującej bitwy. Połączone siły stanowiły około 70 tysięcy żołnierzy (prawie połowę stanowiła jazda).
Król polski wyznaczył Austriakom i Niemcom zadanie angażowania sił przeciwnika i spychanie go w kierunku twierdzy wiedeńskiej. Decudujący cios miała zadać polska jazda (około 14 tysięcy jeźdźców). Król obmyślił atak od strony trudno dostępnych wzgórz Lasu Wiedeńskiego, które przedtem zostały spenetrowane przez polskie chorągwie w rajdach rozpoznających teren. Turkom zabrakło wyobraźni, by przewidzieć główny atak od tej strony. Aktywność wojsk austriackich i niemieckich w różnych miejscach zmyliła ich. Na tym polegał wojenny fortel polskiego króla.
Decydująca bitwa trwała pół doby (od rana 12 września) i polegała przede wszystkim na ostrzale pozycji tureckich, przygotowującym atak. Sam atak polskiej husarii (do którego przyłączyła się także jazda austriacka i niemiecka) trwał tylko pół godziny, o 6 wieczorem. Wszystko w tym czasie się rozstrzygnęło! Zginęło 20 tysięcy Turków (straty sprzymierzonych około 1.500). Wielka armia wezyra Kara Mustafy poszła w rozsypkę.
Po zwyciestwie Jan III Sobieski napisał słynny list do papieża Innocentego XI, który zaczynał się od pamiętnych słów: Venimus, vidimus et Deus vicit… (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył…).
Polski król miał świadomość historycznej wagi zwycięstwa od samego początku. W liście do królowej Marysieńki napisał: Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały… Do tych słów niczego już nie trzeba dodawać…
Europa muzułmańska, bolszewicka?
Piotr Kowalczuk („Rzeczpospolita”, 17 IX 2010) pisze o zawiłej historii współczesnego filmu o odsieczy wiedeńskiej. Kiedy się to czyta, trudno uwierzyć, że Europa tak dziś wygląda i tak myśli:
<Mimo sprzeciwu i strachu lewicy przed rozwścieczeniem muzułmanów, telewizja RAI sfinansuje film o odsieczy wiedeńskiej. Zarząd telewizji publicznej RAI po miesiącach kłótni przegłosował wydatkowanie 4,1 mln euro na produkcję dwóch wersji filmu: telewizyjnej i kinowej. Pierwsza będzie nosić tytuł „Marco d’Aviano”. Chodzi o włoskiego kapucyna, któremu papież Innocenty XI powierzył delikatną misję stworzenia międzynarodowej koalicji w obliczu tureckiego zagrożenia. Druga – „11 września”, bo bitwę pod Wiedniem stoczono 11–12 września 1683.
Członkowie desygnowani do zarządu RAI przez lewicę głosowali przeciw. Jeden z nich, Rizzo Nervo tłumaczy, że nadawca publiczny nie powinien uczestniczyć w finansowaniu filmu o zdecydowanie antyislamskiej wymowie, przypominającego zmasakrowanie muzułmanów przez chrześcijan pod Wiedniem. Nervo uznał poza tym tytuł „11 września” za prowokacyjny wobec wyznawców islamu i niepotrzebnie sugerujący związek między odsieczą wiedeńską a zamachami sprzed dziewięciu lat. Poza tym zdaniem Nervo nakłady na film się nie zwrócą.
Reżyser Renzo Martinelli podejrzewa, że lewicowi członkowie zarządu i ich mocodawcy nie zapoznali się ze scenariuszem, bo film ma pokazać próbę podbicia Europy przez imperium otomańskie z dwóch punktów widzenia: Marca d’Aviano i Kary Mustafy, dowódcy wojsk tureckich pod Wiedniem, z których każdy miał swoje racje. Jeśli zaś chodzi o tytuł, reżyser stwierdził, że choć Marco d’Aviano powinien być tak sławny jak Joanna d’Arc, to jednak o kapucynie mało kto na świecie słyszał, a o 11 września każdy, więc ma nadzieję, że dzięki temu ściągnie do kin o wiele większą liczbę widzów i lepiej odda sprawiedliwość roli zakonnika w obronie Europy przed Turkami. I wskazał, że o związku odsieczy wiedeńskiej z zamachami z 11 września wiele pisał uznawany za największy autorytet orientalistyki brytyjski profesor Bernard Lewis.
Szczególne emocje wzbudził tytuł kinowej wersji filmu – „11 września”. We włoskiej branży filmowej, jak cała kultura zdominowanej przez ludzi o lewicowych poglądach, ideologia i poprawność polityczna odgrywają ogromną rolę. Bardzo trudno się przebić filmom i dziełom traktującym o zbrodniach włoskich komunistów w latach 1943–47. Wiele było problemów z dystrybucją filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy. Środowisko potrafi sekować filmowców korzystających z usług produkcyjnych i dystrybucyjnych spółki Medusa tylko dlatego, że należy do rodziny Berlusconich. Na uniwersytetach i w szkołach panuje ulukrowana wersja historii najnowszej, z komunistami jako ojcami włoskiej demokracji w roli głównej. Po raz pierwszy jednak ludzie włoskiej lewicy usiłowali z powodów ideologicznych wstrzymać produkcję filmu dotyczącego wydarzeń sprzed ponad trzech wieków!
Sam film zapowiada się bardzo interesująco. Scenariusz napisał Valerio Massimo Manfredi, najwybitniejszy obecnie włoski autor powieści historycznych. Marca d’Aviano ma zagrać Joseph Fiennes albo Adrien Brody, Jana III Sobieskiego – Harvey Keitel. Z pewnością ujrzymy też polskich aktorów, choćby dlatego, że 20 procent kosztów produkcji szacowanych na 12 mln euro poniesie TVP. Zdjęcia rozpoczną się w marcu 2011. Martinelli ma wprawę w kręceniu kostiumowych obrazów. W zeszłym roku na ekrany wszedł jego „Barbarossa” (Rudobrody).
O bohaterze filmu tak pisał Jan III Sobieski do Marysieńki z obozu pod Wiedniem: „Myśmy tu dzień wczorajszy na nabożeństwie strawili, gdzie nam dawał padre Marco d’Aviano benedykcję (polski król służył do mszy – przyp. red.). Prawdziwie to jest człowiek złączony z Panem Bogiem, nie prostak i nie bigot”. A w kolejnym liście pięć dni po bitwie, odnoszącym się do intryg na dworze Leopolda I, czytamy: „Marco d’Aviano, święty i poczciwy człowiek, płacze patrząc na te rzeczy, a czyni, co może, w Wiedniu, aby ich te tam rady zagrzał i do jakiejkolwiek przywiódł rezolucji”>.
Piotr Szubarczyk
żródło: wwwOskarPolsky