Choć wydawało się to niemal niemożliwe, Maciej Lasek przyznał rację Antoniemu Macierewiczowi. Potwierdził słowa szefa MON o wędrującej z Rosji do Polski i z powrotem czarnej skrzynce. Według Laska początkowo Rosjanie... w ogóle „zapomnieli” przywieźć do Polski czarną skrzynkę. Co w takim razie zbadano?
Minister Antoni Macierewicz w czasie posiedzenia sejmowej komisji obrony ujawnił, że główny materiał dowodowy, jaki eksponowały poprzednie władze resortu za rządów PO-PSL - czyli polska czarna skrzynka – wędrowała z Moskwy do Polski w tę i z powrotem.
- Być może jest tak, zwracam się tutaj do posła Siemoniaka, że i przed panem ten fakt utajniono. Być może tak jest. Nie wiem, czy to pana tłumaczy, bo nadzór był pana obowiązkiem, a dokumentacja znajdowała się w pana kancelarii tajnej. Nie chcę tego przesądzać. Być może również pan minister Siemoniak i jego zastępca nie wiedzieli o tym, że materiał dowodowy, który w publicystyce, argumentacji przywoływanej przez urzędników zatrudnionych później do propagandy w urzędzie premiera, przywoływali jako główny argument. Że o to jest polska czarna skrzynka - jej nikt nigdy nie czytał. Tę skrzynkę Polacy przywieźli osobiście do Polski i odczytali - ona zawiera samą prawdę i udowadnia, że było tak, jak napisał Miller, przepisując raport pani Anodiny. Istnieje taka skrzynka - rzeczywiście. Nawet przywieziono ją do Polski w terminie, który jest przywoływany w tych publicystycznych argumentacjach. Jest film pokazujący, jak zapakowany przedmiot zostaje przywieziony przez polskich przedstawicieli z Moskwy. Jest stół, na którym zostaje rozpakowany ten przedmiot - ale to nie była polska czarna skrzynka, nie był ten przedmiot. Okazuje się, że przysłano zupełnie co innego - i tak jak kluczowe po 16 sekund z nagrania w kokpicie trzykrotnie musiał jeździć pan Miller w tę i z powrotem, tak samo po polską skrzynkę musiano jeździć do Moskwy, bo przysłano zupełnie co innego - mówił minister Macierewicz.
CZYTAJ WIĘCEJ: Macierewicz miażdży Siemoniaka. „Dlaczego podległa panu instytucja ukryła dowód?”
Do tych słów odniósł się na antenie TVN24 Maciej Lasek, były szef komisji zajmującej się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak relacjonuje portal wPolityce.pl w pewnym momencie Lasek potwierdził słowa Antoniego Macierewicza i przyznał, że doszło do pomyłki i zamiast czarnej skrzynki do Polski trafiło... urządzenie eksploatacyjne.
- Rzeczywiście odczyt czarnej skrzynki w Polsce był za drugim razem. Pierwszy raz, zaraz po wypadku, czarna skrzynka została przywieziona przez przedstawicieli rosyjskich do Instytutu Wojskowych Sił Lotniczych i tam miała być odczytana w obecności polskich prokuratorów, polskiej komisji przez producenta. Okazało się, że ponieważ jest to urządzenie eksploatacyjne, pomyłkowo zabrano inne urządzenie, które nie było czarną skrzynką - oświadczył Maciej Lasek.
„Ekspert” Donalda Tuska przekonywał, że nic złego właściwie się nie stało i zapewniał, że w takiej sytuacji o pomyłkę nie trudno. Według Laska odczytu zapisu z czarnej skrzynki dokonano... „przy drugim podejściu”.
Źródło: niezależna.pl