Krzyż...

 Okres Wielkiego Postu, a szczególnie nadchodzące Trzy Dni Święte sprawiają, że częściej niż zwykle spoglądamy w stronę Krzyża. I może bardziej niż w inne okresy roku uświadamiamy sobie że każdy z nas jest przypisany do swojego indywidualnego krzyża z którym przemierzamy ten ziemski świat... Nawet ci, którym się wydaje że zdążyli się go w jakiś sposób pozbyć – też nie są od niego wolni. Może tylko osiągnęli już taki poziom swojego człowieczeństwa, że  tego nawet nie dostrzegają, a stan swój traktują jako coś naturalnego i nawet nie czują już potrzeby powstawania...

            Sądzę, że od krzyża nie są wolne nawet całe narody, społeczeństwa, wspólnoty ludzkie, związane ze sobą w taki czy inny sposób. Jest to szczególnie widoczne także w życiu naszego narodu, w którego historię od przeszło tysiąca lat wpisany jest Chrystusowy Krzyż. Bo podobnie jak i On dźwigając swój Krzyż, Ojczyzna nasza doświadczała poniżenia, opluwania, ran i upadków, a nawet zdrady. I chyba nic nie boli bardziej niż zdrada w wykonaniu tych, których należałoby uważać za swoich.  Tak jak bolała w przeszłości zdrada sojuszników, którzy zostawili nas samych niczym łup wojenny na pastwę bezbożnego i nieludzkiego systemu. I to w chwili, kiedy na wsparcie i pomoc liczyliśmy, bo zasłużyliśmy sobie na nią polską krwią przelaną na polach bitew, w więziennych kazamatach i dołach śmierci od katowskiej kuli. To dlatego, jak słusznie podkreślił nasz niezapomniany Papież – Polak, dziejów naszego narodu nie można zrozumieć bez Chrystusa...

            A czyż teraz – w czasie gdy założona na chrześcijańskich korzeniach Europa beztrosko rzuca swój krzyż na śmietnisko historii, stawiając się tym samym w roli bezrozumnego szaleńca który nad przepaścią bawi się stryczkiem założonym na własną szyję – nie stoi przed Polską kolejne zadanie? Zadanie ukazania na nowo znaczenia Krzyża, wartości na nim opartych i z niego wypływających, podobnie jak działo się to już niejednokrotnie w naszych dziejach... Nawet jeżeli u siebie mamy tak wielu tych „swoich”, którym z Krzyżem jest wyraźnie nie po drodze. A może właśnie także i dlatego!

            To tylko kilka słów refleksji po przyswojeniu sobie po raz kolejny  przepięknego i jakże wymownego wiersza napisanego podczas tragicznego roku 1944 przez Macieja Józefa Kononowicza i noszącego tytuł „Kiedy cień krzyża”... Warto i trzeba czasami sięgnąć także do skarbca polskiej poezji. Bo jak powiedział inny nasz wieszcz Cyprian Kamil Norwid – z rzeczy świata tego pozostaną tylko dwie. Dwie tylko: poezja i dobroć...

                                                                                                          Józef Kosiarski   

             

            Kiedy cień krzyża...

Dojrzały owoc życia spadł,

Czerwony sok i pestka serca,

I barwa mych trzydziestu lat,

I myśli dotyk – i smak wiersza.

            Tu, w środek świata, wojny ostrzem

            Wbity – zakreślam krąg poezją

            I wiem: nieprawda, że są prostsze

            Pięści obrzękłe siłą ślepą.

Lecz dziś, o Panie złotych niedziel

I żyznych dni, i nocy srebrnych,

Wargi me ostrzem miecza przedziel,

Aby zamilkły – niepotrzebne...

            Kiedy cień krzyża nas przekreślił,

            Odbarw nas z wiosny i młodości,

            Oderwij słowa me od treści

            Jak krwisty miąższ od twardych kości...

Kiedy cień krzyża nas przekreślił,

Przybij nam dłonie, przybij nogi,

By się w ramionach świat nie zmieścił

I – by nas nie wołały drogi...

            Kiedy cień krzyża nas przekreślił

            Zasłoń nam oczy czarną wstęgą!

            Niech noc, żwir gwiezdny, księżyc srebrny

            Będzie nam nieczytelną księgą.

Kiedy cień krzyża nas przekreślił,

Odbierz nam myśli, odejm mowę,

Ukrzyżuj – Wszechmogący Cieślo

Ostatnie z warg krzyczące słowa...

            I gdy się wszystko już dopełni,

            Gdy szaty podrą nam na części,

            Zdejm z naszych czół koronę z cierni,

            Oderwij z krzyża martwe pięści.

A krwawą chustę Weroniki

Odbij na Atlantyckiej Karcie,

By w oczy wolnej Ameryki

Patrzyła długo i uparcie...

            Zasyp nas piachem, przywal głazem

            I – niech tak kilka dni zostanie!

            Niech będzie jak poprzednim razem:

            Męczeństwo – śmierć – i zmatrwychwstanie.

Bo jeśli nie, to pęknie ziemia

I sfer harmonię dysonansem

Rozerwie krzyk, że „nie zginęła”

I z ziemi włoskiej prostym marszem...

            I wcześniej, niż w Twych było planach,

            W żyznej dolinie Jozafata

            Ziemia rozerwie się jak granat

            I Polską buchnie koniec świata!

I będziesz musiał nas rozgrzeszyć,

Bo Twoją wolą i zrządzeniem

Byliśmy światu jak na pokaz:

Miłością, prawdą i sumieniem.

 

Tagi: ,