Chyba trudno znaleźć na kartach polskiej poezji dzieło, którego autor w bardziej wnikliwy i porywający sposób opisałby jakieś wydarzenie z dziejów naszych zmagań o wolność i niepodległość, niż zrobił to Adam Mickiewicz w swoim poemacie „Reduta Ordona”, nadając mu podtytuł „Opowiadanie adiutanta”…
6-go września mija właśnie 186 lat od dnia, kiedy podczas obrony Warszawy w powstaniu listopadowym wyleciała w powietrze ziemna fortyfikacja oznaczona numerem 54, wchodząca w skład pasa umocnień mających bronić stolicy przed wojskami rosyjskimi. Dowódcą tego umocnienia którego broniły tylko dwie kompanie piechoty był major Ignacy Dobrzelewski, a baterią kilku niewielkich armat kierował podporucznik Konstanty Ordon, który za bohaterstwo w niedawnej bitwie pod Ostrołęką został odznaczony orderem Virtuti Militari i awansowany do stopnia oficerskiego.
Zaniedbaniem i niewdzięcznością wobec poety byłoby nie przytoczyć dziś fragmentu tego poematu, opisującego zmagania artylerzystów Reduty nr 54 z przeważającymi siłami wroga:
…Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.
Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.
Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,
Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;
Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci
I ogromna łysina śród kolumny świeci.
Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.
Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; -
Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,
Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:
Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci…
Albo żołnierskiego trudu polskich piechurów, prowadzących ogień z ładowanych jeszcze wtedy przez wylot lufy archaicznych karabinów:
…Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej
Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;
Zgadłem, dlaczego milczy, - bo nieraz widziałem
Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.
Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;
Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;
A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Żołnierz jako młyn palny nabija - grzmi - kręci
Broń od oka do nogi, od nogi na oko:
Aż ręka w ładownicy długo i głęboko
Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął,
Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;
I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;
Upuścił ją i upadł; - nim dobiją, skona…
To tylko Mickiewicz umiał tak pisać…
Kiedy rosyjscy sołdaci z tryumfalnym wrzaskiem wdzierali się już na umocnienia reduty, w jej podziemiach nastąpił wybuch składu zgromadzonej amunicji. Lecz niech znów przemówi pióro poety:
…Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów.
Zaćmiło się powietrze od ziemi wyłomów,
Armaty podskoczyły i jak wystrzelone
Toczyły się na kołach - lonty zapalone
Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął
Prosto ku nam; w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać prócz granatów blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.
Spojrzałem na redutę; - wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;
Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli…
Kiedy Mickiewicz pisał w Dreźnie w 1832 roku swój poemat, opierał się na opowiadaniu swojego przyjaciela – Stefana Garczyńskiego, który podczas powstania był adiutantem generała Jana Nepomucena Umińskiego, dowodzącego wówczas obroną Warszawy (stąd podtytuł wiersza: „Opowiadanie adiutanta”). I choć trudno jest dziś zweryfikować rzeczywistą przyczynę wybuchu, zapewne pod wpływem wspomnień uczestniczącego przecież w bitwie przyjaciela, wysadzenie reduty Mickiewicz przypisał Ordonowi który swój bohaterski czyn miał przypłacić własnym życiem, grzebiąc przy tym pod zwałami ziemi zarówno poległych obrońców, jak i znaczną liczbę nacierających Rosjan.
Jak się później okazało – podporucznik Ordon przeżył wybuch; był tylko ogłuszony wybuchem i poparzony. Różnie toczyły się później losy Ordona, który w dalszym ciągu starał się brać udział w działaniach na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. I nie tylko: jeszcze w 1860 roku – jako artylerzysta, dowodził baterią dział w oddziałach Giuseppe Garibaldiego, rok później awansował w armii włoskiej do stopnia kapitana i został odznaczony Krzyżem Oficerskim Korony Włoskiej. Był nawet komendantem obronnych fortów w Palermo i Brescii. Zamieszkał we Florencji, skąd po raz ostatni odwiedził Polskę. Załamany dalszą niewolą Ojczyzny, zmęczony trudami i kłopotami ze zdrowiem, nocą z 3 na 4 maja 1887 roku odebrał sobie życie strzałem z pistoletu… Za to pogrzeby Konstanty Ordon miał aż trzy. Początkowo został pochowany we Florencji, by w 1891 roku spocząć tymczasowo w grobowcu zaprzyjaźnionej rodziny na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, gdzie urna z jego prochami spoczywa do dziś, ale już po kolejnym, uroczystym pogrzebie który miał miejsce 29 listopada 1896 roku z udziałem przedstawicieli władz miasta Lwowa, wielu weteranów powstania listopadowego i styczniowego oraz miejscowego społeczeństwa.
Mickiewicz dopiero po kilku latach po upadku powstania listopadowego dowiedział się, że domniemany sprawca wybuchu na reducie przeżył bitwę. Spotkali się nawet obaj w 1855 roku.
Ale Mickiewicz nie byłby sobą, gdyby w zakończeniu swojego poematu nie zawarł swoistego proroctwa, które wciąż pozostaje jakże aktualne zwłaszcza w dzisiejszych czasach:
…Bóg wyrzekł słowo „stań się”, Bóg i „zgiń” wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona -
Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę…
Może warto w wolnych chwilach sięgnąć do całości tekstu „Reduty Ordona” (do odszukania w internecie, może w domowym zbiorze poezji Mickiewicza), aby wrócić pamięcią do lat szkolnych, kiedy niektórzy z nas – uczniów limanowskiego LO, za swoisty punkt honoru przyjęli sobie aby nauczyć się całego poematu na pamięć. Warto także i dlatego, że dziś w pobliżu miejsca bitewnych zmagań obrońców Reduty nr 54 z przewagą nieprzyjaciela (obecnie ulica Na Bateryjce) zamiast okazałego pomnika bohaterów – stanęło przy aprobacie obecnych władz stolicy… Centrum Kultury Islamskiej…
Józef Kosiarski