„Najsłabszy może podjąć zadanie z równą nadzieją, jak najsilniejszy. Lecz tak właśnie najczęściej bywa z czynami, które obracają koła świata: dokonują ich małe ręce, na małych spada ten obowiązek, gdy oczy wielkich zwrócone są w inną stronę (….) Nawet najmniejsza osoba może zmienić bieg przyszłości.” J.R.R. Tolkien – „Władca pierścieni”
W ostatnich latach coraz częściej organizowane są akcje zachęcające do czytania, jak choćby ta najpopularniejsza „Cała Polska czyta dzieciom”. Czyżby telewizor i komputer zupełnie chciały zepchnąć książki do lamusa? Może czytanie nie jest już modne, a może po prostu to już nie te czasy, kiedy sięgało się po dobrą lekturę ? Poza tym czy można coś mieć z takiego czytania? Dla większości zapewne korzyści płynące z obcowania z literaturą nie są opłacalne, wymierne, najprościej mówiąc niedzisiejsze. Natomiast dla niektórych są one niezastąpione.
Po pierwsze zapewniają dobrą zabawę – nigdy nie wiesz co się wydarzy za kilka stron, w następnym rozdziale, jakie będzie zakończenie, w przeciwieństwie do raczej przewidywalnych programów telewizyjnych. Książki są prawdziwe bo nie mają zmienianych zakończeń, tymczasem produkcje filmowe oparte na utworach literackich bardzo często są zmienione pod publikę, np. tak by zakończenie wszystkim się podobało, nieważne, że jest nieprawdziwe, czasem nielogiczne, ważne, że łatwe do przyjęcia i przyjemne do oglądnięcia.
Po drugie czytając widzisz wszystko po swojemu. Owszem masz opisane: krajobraz, sytuacje, bohaterów, ale to twoja wyobraźnia daje temu iskrę. Zawsze mnie dziwi, gdy oglądam adaptację filmową jakiejś powieści, bo okazuję się, że w moich wyobrażeniach wyglądało to inaczej – zazwyczaj piękniej i prościej… Gdy czytam nadaję emocjom właściwy wymiar, wyciszam się, odnajduję nieco pomijane w tych czasach wartości, maniery. Książki to też skarbnica, z której czerpiąc możemy wzbudzić w sobie szlachetne odczucia: wzruszenie, współczucie, podziw, głębokie poczucie sensu istnienia. Tak, są takie utwory – perełki, które nigdy nie stracą na swoim przekazie, choć czasy się zmieniają, prawdy w nich zawarte są niczym drogowskaz w teraźniejszości kiedy sytuacje nienormalne chcą zastąpić te normalne – ale to tylko złudzenie… Wystarczy nie dać się ogłupić , zagłuszyć tego co mamy w sercu – wartości, uczuć, które nabywamy m.in. czytając dobre książki, takie, które poruszają do głębi, a ich przesłanie pozostanie w nas na bardzo bardzo długo.
A oto kilka zdań pewnej książki, które dla przykładu mogą ukazać nam, jak nawet mały fragment tekstu jest w stanie przenieść nas w inny świat, wywołać emocje, uczucia, a czasem zmusić do refleksji, czy chociażby nabrać dystansu do spraw codziennych.
„W dniu, w którym rozpadł się świat Liesel Meminger, na Himmelstrasse padało. Niebo przeciekało. Jak kurek w kranie, niedokręcony przez zbyt słabe dziecko (…) Usłyszałem ich nad głową. Przez zachmurzone niebo patrzyłem na blaszane samolociki. Ich brzuchy rozwierały się i na ziemię leciały bomby. Najczęściej spadały bez celu(…) Nikt specjalnie nie zrzuciłby bomby na ulicę o niebiańskiej nazwie, prawda? Himmelstrasse w mgnieniu oka znikła z powierzchni ziemi (…) Spał Rudy, spali mama i papa, spała Frau Holtzapfel i Frau Diller, spał Tommy Muller. Wszyscy spali. I konali. Przeżyła jedna osoba. A przeżyła dlatego, że siedziała w piwnicy, robiąc korektę opisanego przez siebie własnego życia. Swego czasu uznano tę piwnicę zbyt płytką na schron, ale tamtego dnia, siódmego października, okazała się wystarczająca. Kawałki gruzu zasypały schody. Kilka godzin później, kiedy nad Molching zapadła złowroga cisza, lokalny oddział usłyszał głos spod ruin. Brzmiał jak echo. Zasypana dziewczynka stukała ołówkiem w blaszaną puszkę po farbie. Żołnierze zatrzymali się, nastawili uszu, a gdy odgłos się powtórzył zaczęli kopać. Z ręki do ręki podawali sobie kawały betonu i dachówek. Fragment muru z namalowanym słońcem(…) Kiedy usuwali ostatni kawałek ściany, jeden z żołnierzy zauważył włosy dziewczynki. Zaśmiał się. Był uszczęśliwiony jak ojciec świeżo narodzonego dziecka (…) Reszta oddziału też nie posiadała się z radości. Wołali kolegów, żeby oznajmić, że zdarzył się cud. Nie podzielałem ich entuzjazmu. Chwile wcześniej niosłem na jednym ramieniu duszę jej papy, na drugim mamy. Były bardzo delikatne.” M. Zusak – „Złodziejka książek”
Autor: JDP