Równi, jednak różni. Kobiecość

„Wielkość kobiet polega na tym, że kochają innych, a nie siebie.” - Matka Teresa z Kalkuty   
Wiele problemów współczesnego świata ma swoje źródło w życiu wbrew naturze, co przynosi jak najgorsze skutki w myśl powiedzenia: „Bóg wybacza zawsze, człowiek – czasami, natura – nigdy.”
Czy to nam się podoba, czy nie, faktem niepodważalnym jest, iż gatunek ludzki reprezentuje kobieta i mężczyzna, którzy – stworzeni na obraz i podobieństwo Boga – są równi, co do godności, różni jednak, co do płci, a więc co do ról, zadań i obowiązków, jakie w życiu powinni spełniać. 
Płciowość, która została nam dana, jest nam również zadana, co oznacza, że jest darem, który ma przynieść owoce, że wiążą się z nią określone zadania do realizacji. Z różnic między kobietą a mężczyzną wynikają odmienne predyspozycje i role do wypełnienia tak w rodzinie, jak i w życiu społecznym. Różnice te wynikają z samej natury, a nie tylko, jak twierdzą zwolennicy obecnie modnej ideologii gender, z uwarunkowań społecznych i kulturowych.
Mówi się, że „sercem kobiety są sprawy jej serca”. Właściwością kobiety jest macierzyństwo, ale nie tylko w wąskim znaczeniu tego słowa, jako „bycie matką”, lecz również szeroko rozumiane – jako troska o drugiego człowieka, zdolność współodczuwania (empatia), potrzeba bycia dla innych. Kobiecie bliskie są sprawy międzyludzkie. W działaniu kobieta preferuje prace lżejsze, urozmaicone, potrafi robić kilka rzeczy równocześnie, odpoczywa krótko, źle znosi długą bezczynność. Inteligencja kobiety jest bardziej konkretna i intuicyjna. Kobieta – to poczucie estetyki, wyczucie piękna, subtelność.
Ona odbiera i przeżywa świat inaczej niż mężczyzna – bardziej emocjonalnie, co jest uwarunkowane budową mózgu. W związek z mężczyzną kobieta wnosi wrażliwość, intymność emocjonalną, skłonność do wzajemnej współzależności.
Kobieta to dom, ognisko domowe, ciepło, uczucia, bezwarunkowa miłość do dziecka.
Takie są potencjalne możliwości kobiety i takie cechy powinna posiadać prawdziwa kobieta.
Jakie warunki pozwolą dziewczynce dorosnąć do kobiecości?  Najważniejszy – bo konieczny – warunek: jest nim dobra, kochająca się rodzina, w której oboje rodzice prawidłowo spełniają swoje role i uczciwie wywiązuje się ze swoich zadań: tak wobec siebie nawzajem, jak i wobec swych dzieci. A wszystko to dzieje się w atmosferze miłości, zaufania i zrozumienia. 
Rodzina, w której się wychowujemy, (wbrew temu, co się obecnie głosi) jest najważniejszym elementem w naszym życiu, ponieważ to rodzina właśnie modeluje nasze przyszłe relacje z innymi ludźmi oraz koduje w nas wzorce kobiecości i męskości. Jeśli te wzorce są prawidłowe, człowiekowi oszczędzonych zostanie wiele rozczarowań, frustracji i nieszczęść.
W tym działaniu rodzinę powinna wspierać szkoła, która winna stymulować rozwój człowieczeństwa, a więc także kobiecości i męskości. I tu należy się zastanowić, czy tej roli szkoły służą takie same, czyli jednakowe – tak dla dziewcząt, jak i chłopców – programy, lektury, zajęcia? Z pewnością nie, nawet ze względów rozwojowych, bo przecież inne są potrzeby i zainteresowania chłopców i dziewcząt.
Przemiany społeczne, polityczne i ekonomiczne mają ogromny wpływ na życie rodziny, a także wzorce kobiecości i męskości. Praca kobiety poza domem – jako zjawisko powszechne – zapoczątkowana została w dobie rewolucji przemysłowej. Fakt ten miał i ma ogromny i negatywny wpływ na życie rodziny. Kolejne lata pogłębiały ten proces i tak jest do dzisiaj w społeczeństwach uprzemysłowionych.
Całości obrazu dopełniają jeszcze wszelkie ruchy feministyczne, ze skrajnym jego nurtem-ideologią gender, szczególnie walczące o emancypację kobiet, równouprawnienie, graniczące wręcz z absurdem. Przykładem mogą być np. kuriozalne żądania zaniechania okazywania przez mężczyzn (w miejscach publicznych) szacunku kobietom, parytety, czy ostatnio w Polsce, zrównania do 67 roku życia, długości okresu zatrudnienia kobiet i mężczyzn i walka z rodziną na wszelkie możliwe sposoby.
Aczkolwiek z innych pobudek, to jednak i komunizm i kapitalizm gloryfikował kobietę-pracownika (najlepiej traktorzystkę), wyszydzając te kobiety, które pełniły tradycyjną rolę pani domu, żony i matki – aż do upowszechnienia określenia „kura domowa”, którymi to słowami deprecjonowano niezastąpioną rolę kobiety, jako opiekunki życia domowego; niezastąpioną, ponieważ właśnie ta rola, prawidłowo wypełniona przez kobietę, warunkuje zdrowie rodziny i właściwy rozwój społeczeństwa; w przeciwnym razie mamy do czynienia z różnorodnymi patologiami społecznymi.
Warto zastanowić się, jaką cenę płaci obecnie kobieta, chcąc – równocześnie – sprostać coraz to większym wymaganiom pracodawców i dobrze wywiązać się z obowiązków żony oraz matki. Jaki wpływ ma ta sytuacja na nią samą i na jakość życia jej rodziny, a przede wszystkim na rozwój dziecka? Krótko mówiąc: jaką cenę za taki stan płaci rodzina i dziecko?
To zrozumiałe, że nie jest tak, iż kobieta nie może pracować zawodowo, realizować się w pracy, podnosić swoich kwalifikacje. Ale jeżeli założyła rodzinę, to właśnie rodzina powinna być na pierwszym miejscu– by być w porządku wobec innych i siebie – takie dążenia należy odłożyć na czas po „odchowaniu” dzieci. Wtedy działa się odpowiedzialnie i uczciwie, a to przynosi ze sobą tylko dobro. Należy tu podkreślić, że zarobki mężczyzny powinny być takie, by mógł utrzymać swoją rodzinę, o czym wielokrotnie mówił Jan Paweł II, także w Karcie Praw Rodziny.
W naszych czasach coraz większy wpływ na ludzi, szczególnie młodych, mają wzorce kreowane przez media i szeroko rozumianą kulturę, zwłaszcza popkulturę.
Doda, Madonna i wiele innych postaci to aktualne ikony popkultury, które – w powszechnej świadomości – symbolizują kobiecość na dzisiejsze czasy i które są wzorem do naśladowania przez młode dziewczęta – od przedszkola zaczynając.
Naśladownictwo takich wzorców nie może przynieść niczego dobrego, co obserwujemy wżyciu, w wielu czasopismach, programach radiowych i telewizyjnych, blogach internetowych itp. Smutek i przerażenie budzi fakt, iż tak wiele dziewcząt oraz kobiet – w imię źle pojętej wolności, emancypacji, nowoczesności – niszczy w sobie to, co najcenniejsze, czyli człowieczeństwo i kobiecość.
Nie wolno zapomnieć, że kobiecość to także przecież styl bycia, sposób zachowania, strój, język, gest. Jak to dzisiaj wygląda? Wystarczy tylko wspomnieć, iż wiele młodych dziewcząt potrafi zrobić wszystko, by upodobnić się do chłopaków – od nonszalanckiego sposobu bycia (ręce w kieszeniach spodni, papieros palony na ulicy), przez agresywny, często nawet chamski sposób zachowania (bójki między dziewczętami to nie mit!), męski strój (tzw. moda unisex, spodnie bojówki, kurtki o wojskowym kroju, ciężkie buciory), do języka (wulgaryzmy, przekleństwa) i gestykulacji (obsceniczne, nieprzyzwoite gesty, „zarezerwowane” niegdyś tylko dla uliczników) włącznie. Czyż nie widać tutaj wyraźnie bezmyślnego naśladowania mody, postaci, obrazów kreowanych przez media?
Równocześnie te dziewczęta chciałyby być kochane – najlepiej, aby je spotkała piękna, romantyczna miłość. I tu powstaje pytanie: kto zechce, w taki sposób, pokochać dziewczyno-chłopaka?
A przecież to właśnie kobieta – tak hojnie obdarzona przez naturę „geniuszem kobiecości”, a więc wrażliwością, subtelnością, uczuciowością, intuicją, miękkością i delikatnością, większym wyczuciem dla spraw ducha – powinna tym swoim bogactwem obdarować także mężczyznę i pokazać mu szerszy wymiar miłości, która jest nie tylko uczuciem, ale zawiera w sobie także elementy woli, opanowania, ofiarności i wyrzeczenia. To ona powinna być tym elementem związku dwojga ludzi, który przydaje mu łagodności, który go wycisza i tonuje.
Tymczasem coraz więcej ludzi (oczywiście utwierdzanych w takim podejściu do życia przez media, które czerpią z tych postaw wymierne korzyści), coraz bardziej koncentruje się na fizycznym wymiarze miłości zapominając, że różnimy się jednak od zwierząt, gdyż „człowiek nie jest istotą napędzaną popędami, ale pociąganą przez wartości (V.E. Frankl – austriacki myśliciel i psychiatra), a „w miłości nie daję tego, co mam, ale z tego, kim jestem” [E. Fromm – niemiecki filozof i psychoanalityk].
W takim kontekście warto zadać sobie jedno pytanie: Cóż może ofiarować komukolwiek kobieta, która żyje zgodnie z aktualnymi trendami, wzorując się na „kobietonach”, wyżej wymienionych i innych?
Wzorzec kobiecości – wpisany w naturę kobiety – jest, jak każde dobro, trudny do realizacji w każdych czasach (a w naszych szczególnie), ponieważ wymaga trudu pracy nad sobą, wyrzeczeń, odraczania przyjemności, a więc życia „pod prąd”. Poza tym, że zwykle każde działanie „pod prąd” jest trudne, to – zwłaszcza dziś – ogromnie niemodne, a wydaje się, iż współczesny człowiek tak bardzo, jak chyba nigdy dotąd, liczy się z tym, co jest modne, trendy, na topie, co powiedzą inni, zupełnie przy tym nie dbając o to, jakie skutki dla drugich i dla siebie samego powodują nasze działania, postawy, zachowania. Kiedyś ważne było to, co wypada, co „uchodzi”, dziś jedynym wyznacznikiem postępowania wydaje się być moda. Ale moda, wcześniej czy później, przeminie – i co nam pozostanie?

Autor: B.S. & T.G

Zdjęcie: MARIAN SZEWCZYK