Wnikliwy obserwator zauważy, iż w naszych czasach toczy się z rodziną walka, która zapoczątkowana została w XIX wieku, a obecnie wydaje się osiągać swoje apogeum. Panujący materializm i hedonizm (przyjemność, jako cel życia i dobro człowieka), nachalne promowanie erotyzmu, tzw. wolnych związków bez zobowiązań i odpowiedzialności oraz wszelkiego rodzaju wynaturzeń z homoseksualizmem na czele, w połączeniu z ideologią skrajnego feminizmu,(gender), a także ustawodawstwem sprzecznym z prawem naturalnym, tworzą warunki do niszczenia rodziny u samych podstaw – wręcz spisek przeciwko życiu i prawdziwej miłości.
Te wszystkie trendy powodują wszelkiego rodzaju patologie i bezmiar ludzkiego cierpienia, a ich najbardziej bezbronnymi i niewinnymi ofiarami są dzieci. Milionom z nich nie dano się urodzić, czego Ojciec Święty Jan Paweł II nie wahał się porównać do nowego Holokaustu, tym tragiczniejszego, że sprawcami ich niewinnej śmierci są ich rodzice. Ale winę ponoszą nie tylko oni. Nasze rodziny nękają różne, współczesne plagi społeczne.
W nędzy żyje około 2 miliony społeczeństwa(nie starcza na jedzenie i ubranie), 5, 5 miliona to ludzie ubodzy, a 16, 5 egzystuje na poziomie minimum socjalnego. Prawie trzy miliony czynnych zawodowo osób boryka się z bezrobociem. Szacuje się, że w Polsce jest około półtora miliona osób uzależnionych od alkoholu, a liczba uwikłanych w problem alkoholowy (obejmująca rodziny osób uzależnionych) może być cztery lub pięć razy większa. Rozwody, przemoc i inne problemy jeszcze bardziej osłabiają kondycję naszych rodzin. W tych patologicznych rodzinach żyje duża część naszych dzieci. Z diagnozy ks. Krzysztofa Pawliny wynika, że 50% rodzin to „rodziny konfliktu i kłótni”. (T. Biernat)
Fakty te budzą uzasadniony niepokój, powinny także dopingować społeczeństwo do żądania - poprzez swoich przedstawicieli - realizacji przez państwo polityki prawdziwie, a nie tylko deklaratywnie, prorodzinnej. Ale także przed każdym z nas stawiają pytania i zadania w odniesieniu do własnej rodziny i społeczności, w której żyjemy.
Każdy chciałby mieć szczęśliwą rodzinę. O tym nikt nikogo nie musi przekonywać. Od wielu lat Polacy we wszystkich badaniach dotyczących rankingu wartości, na pierwszym miejscu stawiają rodzinę. Wynika z tego, że jesteśmy narodem, który wysoko ceni rodzinne więzi.
Niestety, jak zauważają socjologowie, polska współczesna rodzina podlega wielu niekorzystnym przeobrażeniom. Polskie rodziny są coraz mniej liczne, obowiązującym -szczególnie w miastach - modelem staje się rodzina z jednym dzieckiem. Coraz rzadziej spotyka się rodziny wielopokoleniowe, które mimo trudności, jakie może stwarzać taka sytuacja, mają jednak wiele zalet.
Widocznym zjawiskiem jest odrywanie się rodziny od religii i tradycji. Niepokojący jest upadek roli ojca i w związku z tym przeciążenie pracą i obowiązkami matki, która często przypłaca to niemożnością wywiązania się ze swoich domowych obowiązków, a nawet utratą zdrowia.
Zważywszy, że to właśnie mężczyzna jest predestynowany przez samą naturę do pełnienia funkcji przywódczej w swojej rodzinie, należy podkreślić wyraźnie, iż zaniechanie przez niego wypełniania tej roli jest dla wszystkich członków rodziny niepowetowaną stratą
Niezależnie od tego, co tu zostało powiedziane, należy zastanowić się, czy dzisiejszy obraz rodziny nie jest efektem odrzucenia Boga w naszym życiu. Mamy przecież wrażenie, że w tym życiu nic nie jest na swoim miejscu, wszystko niemal „stoi na głowie” - zło bywa nazywane dobrem, dobro bywa coraz częściej źle postrzegane itd. Św. Augustyn powiedział już ponad 1600 lat temu: „Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu”. Może to najlepsza, a z pewnością najprostsza recepta na nasze wszelkie kłopoty – i nie tylko rodzinne.
Autor: BS&TG