W ostatnim czasie w polskich środowiskach nacjonalistycznych często da się zauważyć wyrazy dużej sympatii kierowane w stosunku do rządzonego przez ajatollahów Iranu. Ma to z pewnością niemały związek z nieugiętą postawą Islamskiej Republiki wobec ciągłych gróźb USA i Izraela, choć w dyskusjach na ten temat pojawiają się również inne wątki. Z drugiej strony część narodowców sprzeciwia się takiemu stawianiu sprawy, dziwiąc się przychylności dla oddalonego o kilka tysięcy kilometrów od Polski muzułmańskiego państwa. W opinii piszącego te słowa Iran, mimo że pozornie może być nam daleki, w pełni zasługuje na objawy sympatii, a nawet szczerego podziwu ze strony osób o poglądach tożsamościowych, co postaram się w poniższym artykule udowodnić.
Warto w niniejszej kwestii skoncentrować się na różnych liniach argumentacji. W sprawach ewentualnej polityki polskiej wobec Iranu z pewnością najwyższą wagę powinny mieć interesy naszego kraju, naszym zdaniem nie wyczerpuje to jednak problemu. Polska nie leży w sąsiedztwie Iranu, nie grozi jej bezpośrednio żaden z krajów tego regionu – nie ma więc przeciwskazań by w takiej sytuacji oceniać Iran również przez pryzmat spraw, które można nazwać (z braku lepszego słowa) sentymentalnymi, a jednocześnie nie sprzeniewierzać się kanonom myśli narodowej. Pamiętajmy w końcu jak dużą uwagę przywiązujemy nieraz do spraw nie mających bezpośrednio żadnego przełożenia na sytuację Polski, takich jak mordy na Burach w RPA albo prześladowania chrześcijan w Chinach czy w Sudanie. Mimo świadomości braku związków tych spraw z Polską, wiemy jednocześnie, że nie powinno się obok nich stać obojętnie. Naszym zdaniem, z wielu względów również sprawa irańska zasługuje na podobne wsparcie z polskiej strony, tym bardziej że pewne wspólne interesy mogą nasze kraje połączyć.
Islamska Republika Iranu jako państwo nacjonalistyczne
W XX wieku naród irański dał wiele świadectw siły własnego nacjonalizmu. Zwycięska rewolucja i stworzenie nacjonalistycznego, wyznaniowego państwa przez Irańczyków musi budzić zainteresowanie współczesnego narodowca. Jak się wydaje, wielki i owocujący sukcesem wysiłek narodu irańskiego może być wzorem dla innych, gnębionych przez zachodnie wpływy narodów.
Lata 1951-53, w których rząd Mohammeda Mossadeqa znacjonalizował rafinerie kontrolowane przez zachodnie Anglo-Iranian Company, a następnie został obalony przez CIA i MI6 na trwałe wryły się w świadomość Irańczyków. Opór wobec uzależnionego od zachodu, nieudolnego szacha Rezy Pahlaviego z czasem połączył większość narodu – od rewolucyjnej lewicy, przez centrowy Front Narodowy, aż po religijnych radykałów. Studiując wydarzenia z 1979 roku ciężko oprzeć się wrażeniu, że ówczesny przewrót był rewolucją w pełni narodową. Rzadko kiedy w historii mieliśmy do czynienia z tak szeroko popieranym przez ogół społeczeństwa wystąpieniem przeciwko władzy. Wracającego z emigracji ajatollaha Chomeiniego witało 10 milionów Irańczyków – największy zgromadzony tłum w historii tego kraju. Mimo następującego z czasem odsuwania części opozycyjnych nurtów od wpływu na władzę, naród zjednoczyła na trwałe z ideałami rewolucji wojna z Irakiem z lat 1980-88. Bojownicy utworzonego w 1980 roku Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Sepah-e Pasdaran-e) dali wówczas masowe przykłady trudnego do wyobrażenia dla człowieka zachodu heroizmu. Basidżi, bo tak ich nazwano, rozminowywali irackie pola minowe samobójczo wbiegając na nie całymi kolumnami. Dziś weterani tych oddziałów są jedną z podpór rządów Mahmuda Ahmadineżada. Warto zauważyć, że obecny prezydent Iranu został wyniesiony do władzy na hasłach będących mieszanką nacjonalizmu, radykalnego szyizmu oraz odwołań do ludowości i prostoty, przeciwstawionej retoryce jego głównego kontrkandydata, jednego z najbogatszych Irańczyków Haszemiego Rafsandżaniego (prezydenta z lat 1989-1997). W swojej kampanii wyborczej w 2005 roku Ahmadineżad nawoływał do powrotu do ideałów rewolucji z 1979 roku, które idąc za retoryką obecnego prezydenta zostały naruszone w trakcie kadencji dwóch jego poprzedników.
Państwo irańskie stanowi modelowy przykład niezależności rozwoju. W przeciwieństwie do operującego nacjonalistyczną retoryką, a jednocześnie uzależnionego od USA i wykorzeniającego poprzez prześladowania religii, forsowną sekularyzację oraz westernizację naród z jego żywej tradycji reżimu Rezy Pahlaviego, Iran ajatollahów jest krajem w pełni niepodległym i realizującym politykę oddającą uczucia swojego narodu. Nawet opozycja irańska, wbrew zachciankom zamieszkałych w USA, żerujących na każdej teherańskiej demonstracji rojalistów, nie podważa ukształtowanego przez Chomeiniego charakteru państwa, łączącego respekt dla 2500 lat tradycji perskiej z ortodoksyjnym szyizmem dwunastkowym.
Szczególnie ciekawym wydaje się ustrój Islamskiej Republiki Iranu. Mamy tu do czynienia ze specyficzną formą ustroju mieszanego. Zachodnia propaganda mówiąca o „dyktaturze” Ahmadineżada drastycznie mija się z prawdą biorąc pod uwagę fakt sprawowania naczelnej władzy w kraju przez Najwyższego Przywódcę (Rahbara) ajatollaha Chameneiego, z którym urzędujący prezydent nieraz już wchodził w spory. Najwyższy Przywódca, wybierany przez wyłaniane w wyborach, 86-osobowe Zgromadzenie Ekspertów, jest dożywotnią głową państwa i zwierzchnikiem sił zbrojnych. Decyduje o ogólnym kierunku polityki kraju. Wbrew liberalnym kłamstwom, również irański lud ma znaczący wpływ na władzę. Oprócz członków Zgromadzenia Ekspertów, również deputowani do irańskiego parlamentu (Madżlesu) oraz prezydent są wybierani w demokratycznych wyborach. Choćby dwukrotny wybór na prezydenta umiarkowanego, by nie rzec liberalnego Mohammeda Chatamiego (1997 i 2001) świadczyć może o tym, że wybory nie są w Iranie farsą taką jak w wielu krajach regionu. Sam system partyjny pełni w Iranie znacznie mniejszą rolę niż w krajach Europy, co zresztą zapobiega nietrudnemu do zauważenia zwyrodnieniu i partiokracji, widocznej w naszym kręgu cywilizacyjnym. Aktualnie dominujący nurt polityczny, do których zaliczyć należy zarówno zwycięski w ostatnich wyborach Islamskie Towarzystwo Inżynierów Alego Laridżaniego, jak i np. Sojusz Budowniczych Islamskiego Iranu (Abadgaran) Ahmadineżada, nazywany jest często niezbyt chyba trafnie skrajnie prawicowym. W przypadku wymienionych sił mamy do czynienia z ideologią radykalnie antyzachodniego, fundamentalistycznie szyickiego, tradycjonalistycznego, a przy tym wrażliwego społecznie irańskiego nacjonalizmu. Komponenty te zresztą zdominowały irańską scenę polityczną już w pierwszych latach po obaleniu szacha. Retoryka rewolucyjna i socjalne, nazywane na zachodzie „populistycznym”, będące w dużej mierze spadkiem po jednym z głównych ideologów antypahlavijskiej opozycji Alim Szariatim oblicze sytuują Iran ponad podziałem na lewicę i prawicę.
Ważną rolę w życiu Islamskiej Republiki Iranu pełni Korpus Strażników Rewolucji – Pasdarów, mający bronić ukształtowanego w 1979 roku charakteru państwa. Dysponuje on własnymi siłami zbrojnymi, w tym marynarką, lotnictwem i wywiadem, na ogół lepiej wyposażonymi niż regularne wojsko. Z Korpusu wywodzi się sam Ahmadineżad. Podlegające Pasdarom paramilitarne ochotnicze oddziały Basidż, w czasie pokoju sprawujące głównie funkcje porządkowe liczą nawet do 3 milionów członków. Mimo nie najwyższych aktualnie nakładów na armię (2,68%) irańskie społeczeństwo jest jednym z bardziej zmilitaryzowanych na Bliskim Wschodzie. Z regularnym wojskiem liczącym pół miliona żołnierzy, fanatycznie ideowymi Pasdarami stanowiącymi armię kolejnych 120 tysięcy Iran stanowi jedną z czołowych muzułmańskich sił militarnych.
Tak skonstruowany ustrój jest tworem oryginalnym, wyróżniającym się na tle regionalnych dyktatur, będącym świadectwem wysokiego poziomu myśli prawniczej irańskich ajatollahów i samego Chomeiniego. Mimo, że w ogólnym zarysie ma on niewiele wspólnego z funkcjonującymi wcześniej irańskimi systemami politycznymi a antymonarchizm jest we współczesnym Iranie niepodważalną zasadą (jak się wydaje, zaważyły na tym głównie lokajstwo, zbrodnie oraz sekularyzm promowany przez ostatniego szacha), to nawet najbardziej religijny i przywiązany do tradycji rewolucyjnej Irańczyk będzie dumny z historii swojego kraju, włączając w to również czasy przedmuzułmańskie. Nacjonalizm jest bardzo silnie zakorzeniony w irańskim narodzie. Dużą rolę odgrywa tu szyicka odmiana islamu, wyróżniająca Iran spośród sunnickiej większości krajów Bliskiego Wschodu. Także wiążący się z szyizmem kult Husajna, wnuka Mahometa poległego razem z 72 towarzyszami w nierównej bitwie z armią kalifa Jazida, kształtował przez wieki irański patriotyzm dostarczając mu wzoru męczeństwa, tak widocznego w czasie wojny z Irakiem w latach 80-tych XX wieku. Charakterystyczne, że perskie legendy gloryfikując pamięć o Husejnie, powiązały go z tradycją Iranu czyniąc jego żoną córkę ostatniego przedmuzułmańskiego władcę Persji z dynastii Sasanidów Jezdegerda III. Warto nadmienić również o silnym poczuciu etnicznej odrębności wśród Persów w poprzednich wiekach. Już w V wieku p.n.e. król Persji Kserkses opisywał się jako „Achemenida, syn Persów z aryjskiego rodu”. Z czasem, za rządów Sasanidów duma Persów z własnego pochodzenia rosła – według wszelkich źródeł mieli pełną świadomość bycia potomkami „Panów świata”, jak nazywali lud pierwszego imperium perskiego. Tożsamość ta nigdy nie zanikła i do dziś przejawia się uprzedzeniu znacznej części Persów do ludów semickich. Nie przeszkadza to Iranowi prowadzić tolerancyjnej polityki wobec mniejszości narodowych, które w większości skłonne są tworzyć z Persami stanowiącymi 51% ludności Iranu wspólną państwowość. Dość wspomnieć, że Najwyższy Przywódca jest pół-Azerem, a żaden kraj na Bliskim Wschodzie (poza Izraelem oczywiście) nie ma tak dużej populacji żydowskiej, posiadającej na dodatek zagwarantowane konstytucyjnie miejsca w Madżlesie.
Obecnie Iran, mimo że zręby rozumianej w nowoczesnym sensie państwowości zostały tam zbudowane w latach 20-tych i 30-tych, jest krajem dobrze rozwiniętym. Niezwykle ciężka wojna z Irakiem (nawet milion zabitych po stronie Iranu) oraz nałożone przez zachód, pochłaniające ok. 30% rocznego PKB sankcje ekonomiczne nie czynią Iranu krajem biednym. Wolna od liberalnych dogmatów irańska gospodarka jest 16-tą największą na świecie, a wskaźnik rozwoju społecznego sytuuje Iran na 3 miejscu wśród dużych państw świata islamu, po najbardziej zasobnej w ropę naftową, nie mierzącej się z tyloma przeciwnościami losu co Persowie Arabii Saudyjskiej oraz Libii pułkownika Kaddafiego (dane z 2010 roku. W związku z trwającą w Libii wojną i obaleniem Kaddafiego stan ten zapewne uległ drastycznemu pogorszeniu od czasu przeprowadzania statystyk). Duża i sprawna armia oraz aktywnie prowadzona polityka zagraniczna czynią Iran regionalnym mocarstwem. Według analityków, od czasów dynastii Safawidów w XVII wieku kraj nie był tak potężny. Tę siłę Irańczycy wypracowali idąc wytyczoną przez siebie samych drogą. Iran wydaje się tedy wzorcowym przykładem państwa narodowego.
Przyjaźń polsko-irańska na przestrzeni wieków
Mimo znaczących odległości, Polskę i Iran wielokrotnie w historii połączyły silne więzy przyjaźni. Geneza związków obu nacji sięga znacznie głębiej niż większość czytelników mogłoby pomyśleć. Niewielu zajmujących się tym tematem archeologów powątpiewa w fakt, że w kształtowaniu się plemion lechickich czy szerzej Słowian, spory udział miały plemiona irańskie. Według niektórych hipotez sam Iran mógł być kolebką ludów indoeuropejskich, przed wojną określanych mianem „aryjskich” – nieprzypadkowo sama nazwa „Iran” oznacza tyle co „Kraj Ariów” (warto podkreślić, że Persowie nie są Arabami, a tych często darzą niechęcią). Niezależnie od tego czy Indeuropejczycy pochodzą z Iranu czy też dopiero z czasem tam dotarli, sporo poszlak wskazuje na pokrewieństwo plemion irańskich ze Słowianami. Wielu (m.in. jeden najwybitniejszych specjalistów w tej dziedzinie dr Tadeusz Sulimirski) przekonuje, że w micie o sarmackim pochodzeniu polskiej szlachty mogło tkwić ziarno prawdy. Choć ciężko tu o niepodważalne dowody, etnogeneza Słowian miała miejsce na terenach zamieszkałych przez irańskich Sarmatów i Scytów. Według jednych teorii Słowianie to inna nazwa Sarmatów, według innych powstali oni ze zmieszania się z Sarmatami. W nauce za sarmackie niepodważalnie uznawane są nazwy niektórych narodów słowiańskich m.in. „Serbowie”, „Chorwaci”, a jak warto sobie przypomnieć, Biała Chorwacja, notabene uznawana przez Chorwatów za kolebkę ich narodu najpewniej leżała na terytoriach Polski (identyfikowana przez część archeologów z istniejącym w IX wieku państwem małopolskich Wiślan). Wedle wszelkich klasyfikacji lingwistycznych języki słowiańskie są bliższe irańskim niż celtyckim, romańskim i germańskim. Faktem niepodważalnym, dowiedzionym na podstawie badań haplogrupy R1a1 jest bliskość genetyczna Polaków i sąsiednich narodów słowiańskich z ludnością Iranu i Afganistanu.
Naturalnie z czasem związki te uległy zatarciu. Polska powtórnie nawiązała kontakty z Persją już w XV wieku. Miało to związek z wzrostem potęgi Polski. Stosunki te wielokrotnie przybierały wymiary przyjaznych gestów, a nawet sojuszy. W 1605 roku po bitwie pod Kircholmem szach Persji przysłał Polsce gratulacje. W dobie zmagań Rzeczypospolitej z Turcją, Iran był dla Polaków naturalnym sojusznikiem. W czasie I bitwy pod Chocimiem uderzenie perskie na Turcję znacząco odciążyło siły Polskie. Później król Władysław IV był zwolennikiem wspólnego polsko-perskiego ataku na Turcję, w czym przeszkodził mu upór szlachty. Jak pisze Piotr Balczyński, na wieść o sukcesie Odsieczy Wiedeńskiej szach Persji Safi II przez całą noc wznosił toasty na cześć polskiego króla, a nawet sam zaczął zastanawiać się nad konwersją na katolicyzm. W XVII wieku to pod opieką Polski znajdowały się misje i kościoły chrześcijańskie w Persji. W 1795 roku Persja była obok Turcji i Danii jednym z trzech państw na świecie, które nie uznały rozbiorów Polski. W czasie zaborów wielu Polaków wstąpiło do armii perskiej, wielokrotnie odznaczając się odwagą w obronie Iranu przed Rosjanami, Turkmenami i Afganami. Powstaniec kościuszkowski i oficer Legionów Polskich Izydor Borowski sięgnął nawet po tytuł wezyra. Poległ w 1838 roku podczas oblężenia Heratu i uznawany jest w Iranie za bohatera narodowego.
Persja była jednym z pierwszych krajów, które uznały niepodległość odrodzonej Polski. Polacy obecni byli w życiu Iranu również w tamtych czasach m.in. Polak był dyrektorem szpitala w Teheranie. W czasie II wojny światowej społeczeństwo Iranu dało olbrzymie dowody sympatii wobec uchodzącej z ZSRR kilkudziesięciotysięcznej ludności polskiej. W tym roku obchodziliśmy 70. rocznicę tych wydarzeń, o czym przypominały nam uroczyste obchody organizowane przez ambasadę Iranu w Warszawie. Cmentarze zmarłych w latach 1941-42 Polaków do dziś są otaczane w Iranie dużym szacunkiem.
Ciężko sobie wyobrazić bliższe stosunki tak oddalonych od siebie geograficznie narodów jak polski i irański.
Czy Polska ma z Iranem wspólne interesy?
Teoretycznie najbardziej rozsądną odpowiedzią wydawałoby się stwierdzenie, że oba kraje leżąc w zupełnie innych częściach świata nie mają ze sobą geopolitycznie zbyt wiele wspólnego. Jest to jednak prawda tylko częściowo. Dlaczego? Ponieważ III RP uczestniczy w bliskowschodniej polityce od dawna i to w sposób zupełnie pozbawiony sensu. W ostatnich latach Polska była zaangażowana militarnie w krajach graniczących z Iranem – w Afganistanie i Iraku, zaś od 20 lat naszą politykę bliskowschodnią wypełniają nieustanne wiernopoddańcze gesty wobec nieprzejednanego wroga Iranu czyli Izraela. Jak stwierdził jeden z naczelnych autorytetów naszego kraju Władysław Bartoszewski, „Polska to ewenement. Wszystkie liczące się siły polityczne w naszym kraju są życzliwe Izraelowi. Zarówno PO, jak i prawicowe PiS. Przecież świętej pamięci Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem państwa żydowskiego. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. I trzeba przyznać, że „profesor” w tej jednej sprawie ma rację. W mentalności którejkolwiek z polskich sił politycznych nie mieści się możliwość zmiany podejścia wobec regionu, mimo że z eskapad wojennych po stronie USA mamy same straty, a przymilanie się do państwa Izrael jeszcze nic dobrego nam nie przyniosło i chyba przynieść nie może, bo co realnie mogłoby Polsce zaoferować syjonistyczne państwo? Czołobitność względem USA i Izraela oraz gorliwość w wypełnianiu nawet najbardziej zniechęcających do Polski kraje regionu zadań (bo jak inaczej opisać polską strefę okupacyjną w Iraku bądź zwiększanie polskiego kontyngentu w Afganistanie?) znacząco utrudnia prowadzenie normalnych stosunków ze światem islamu. A pamiętajmy, że nawet w czasach niesuwerennej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej były one bardzo dobre. Z krajami arabskimi takimi jak Egipt, Irak czy Libia łączyły nas intensywne relacje gospodarcze. Polskie firmy budowały tam drogi czy fabryki, co zresztą długo skutkowało dobrą pamięcią mieszkańców tych państw o Polakach. Również z Iranem połączyły nas, głównie w okresie po rewolucji 1979 roku tego typu relacje. Iran wciąż jest jednym z naszych głównych bliskowschodnich partnerów handlowych, nietrudno jednak sobie wyobrazić nasilenie tych kontaktów we wspólnym interesie obu stron. Polski rząd woli jednak popierać kolejne sankcje wobec Islamskiej Republiki Iranu tak jak by to w jego interesie było hamowanie irańskiego programu nuklearnego (notabene nie ma żadnych dowodów na to, by służył on konstruowaniu broni jądrowej a nie elektrowni atomowych, zresztą dawanie wiary pretensjom posiadającego 200 głowic atomowych, nieustannie atakującego swych sąsiadów Izraela jest tu zupełnie niepoważne) . Polskim elitom politycznym nie mieści się w głowach robienie czegoś za plecami wspomnianych „sojuszników”. Od 20 lata właściwie nie prowadzimy realnej polityki wobec krajów Bliskiego Wschodu innych niż Izrael. Wbrew temu co głoszą popularyzujące dziś pojęcie „podmiotowości” środowiska centroprawicowe, nie powinno oznaczać ono prowadzenia polityki niezależnej jedynie od Berlina i Moskwy. Dziś musi ona być niezależna również od Waszyngtonu i Tel-Awiwu.
Niezrozumiałe trzymanie się Izraela jawnie kontrastuje z działaniami ludności żydowskiej w USA i samym Izraelu. Wieczne oskarżenia o udział w holokauście, roszczenia finansowe wysuwane pod adresem Polaków, wreszcie brak jakichkolwiek wymiernych korzyści wynikających z gestów przyjaźni czynionych wobec tego państwa przez przedstawicieli RP musi nasuwać pytanie o sens tak bliskich relacji. Czy do wyobrażenia jest sytuacja, w której wobec Polaków podobnie zachowują się społeczności bądź grupy wpływu wywodzące się z innych krajów Bliskiego Wschodu? To chyba pytanie retoryczne. Polska powinna we własnym interesie wiązać się zarówno politycznie, jak i ekonomicznie z tymi krajami regionu, z którymi ma wspólne interesy, a Iran, podobnie jak np. ściśle z nim związana, szybko stająca się regionalnym supermocarstwem Turcja do takich może się zaliczać. Nienaturalne powiązania ze znienawidzonym przez wszystkie bliskowschodnie potęgi Izraelem jedynie to utrudniają.
Jako katolików interesować nas powinien również fakt, że wbrew popularnym w centroprawicowych środkach przekazu tezom, Izrael jest również krajem zagrażającym (a nie broniącym go jak by tego chcieli publicyści „Frondy” czy „Rzeczpospolitej”) chrześcijaństwu w regionie. To dopiero pojawienie się państwa żydowskiego skazało na unicestwienie wiele żyjących na tych ziemiach od 2 tysięcy lat społeczności chrześcijańskich, z palestyńską na czele (tych, którzy przetrwali, broni m.in. Hamas, jak przyznał emerytowany patriarcha Jerozolimy Michel Sabbah). Podobnie rzecz wyglądała np. w Iraku, gdzie sprowokowana w dużej mierze przez naciski lobby izraelskiego wojna doprowadziła do likwidacji większości z żyjącej tam milionowej mniejszości chrześcijańskiej, a w niedługim czasie to samo być może czeka Syrię, gdzie wspierana przez Izrael rewolta obrócona jest przeciwko prochrześcijańskiemu rządowi Baszara al-Asada, notabene najbliższego sojusznika Iranu. To nie Iran, ale Izrael zagraża naszym współwyznawcom w miejscach, w których narodziła się i najwcześniej upowszechniła nasza religia.
Iran przykładem dla innych państw
Iran jest jedną z głównych sił Bliskiego Wschodu, a przy tym krajem bezwzględnie strzegącym własnej tożsamości przed wpływami demoliberalizmu. Mimo niezwykle trudnych warunków Irańczycy potrafią prowadzić swój kraj drogą rozwoju przy jednoczesnym zachowaniu twardego narodowego kursu i pełnej niezależności od głównych światowych potęg. Czy jest coś szokującego w postrzeganiu takiego kraju jako wzoru do naśladowania? Jakże kontrastuje sytuacja obecnego Iranu z przedstawianym nieraz jako przykład nacjonalistycznego państwa Izraelem, utrzymywanym przez oddalone o dziesiątki tysięcy kilometrów imperium, przeżeranym dodatkowo przez zachodnie pseudowartości.
Iran jest także krajem, który wiele razy w historii był z nami w bliskich stosunkach i wciąż może w takich z nami być. Otwarcie się państw Europy Środkowo-Wschodniej z Polską i Ukrainą na czele na kraje Bliskiego Wschodu jest być może jedną z dróg do niezależności dla naszego regionu. Rola tradycyjnie nam przychylnego Iranu może być tu nie do przecenienia. Czy jest coś nienaturalnego w sympatii do narodu, z którym wielokrotnie łączyły nas w historii więzy przyjaźni?
Nie powinno dziwić zainteresowanie znacznej części narodowców Iranem. Przed wojną endecy powszechnie fascynowali się Włochami (a wcześniej Dmowski zupełnie egzotyczną przecież Japonią), jako nacjonalistycznym krajem, któremu udało się przezwyciężyć odwieczne trudności, osiągnąć sukces i zdobyć status mocarstwa. Patrzyli na ten kraj z podziwem, kibicując Włochom w różnych momentach lat 20-tych i 30-tych. Darzyli je sympatią, która wygasła dopiero w momencie znalezienia się ich w sojuszu z krajem, który zagroził naszej egzystencji. Wobec objawiającej się na każdym niemal polu mizerii jaką widzimy w krajach dzisiejszej Europy nie może dziwić szukanie wzorców u narodów dalszych, tym bardziej jeśli paradoksalnie są one nam tak bliskie jak Iran.
Autor: Jakub Siemiątkowski, OW KSD
źródło: Narodowcy.net, ksd.media.pl,
http://ksd.media.pl/aktualnoci/778-dlaczego-iran