15 lat temu zamieszkał pośród nas
Opublikowany w: Wydarzenia
–
21 października 2012
Był czerwiec roku 1997 - z autobusu na przełęczy Gruszowiec wysiada ks. Jan Zając - góral z Rdzawki, misjonarz na Ukrainie. Właśnie z diecezji lwowskiej wraca do Polski po kilku latach duszpasterskiej posługi u naszych braci na Wschodzie. Wtedy jeszcze nie wie, że swoje kapłańskie losy zwiąże ze Śnieżnicą na długie lata. Niezauważenie minęło na początku czerwca 15 lat od dnia, gdy zwrócony po latach panowania ludowej władzy przedwojenny ośrodek Sodalicji Mariańskiej założony tam przez zakopiańczyka ks. Józefa Winkowskiego, zyskał nowego Gospodarza. Ówczesny Metropolita Krakowski Ksiądz Kardynał Franciszek Macharski wracającemu z ukraińskiej misji ks. Janowi Zającowi właśnie na tym miejscu zaproponował duszpasterzowanie.
Przyzwyczajony do trudów i niewygód ks. Jan podkasał rękawy i zabrał się do pracy rozpoczętej na tym miejscu przez ks. prałata Antoniego Sołtysika - odpowiedzialnego wówczas w Archidiecezji Krakowskiej za duszpasterstwo młodzieży. Każdy, kto choć raz był na Śnieżnicy w tamtych latach i wraca w to cudowne miejsce dziś, dostrzega ogrom przemian. Dziś można na Śnieżnicy nie tylko się przespać i dobrze zjeść, ale można też w tym niezwykłym miejscu spotkać się z Panem Bogiem. Pośród bukowego lasu stoi kaplica z drewnianych bali poświęcona św. Jadwidze Królowej i bł. Janowi Pawłowi II. Jakiż zbieg okoliczności - Jan Paweł II w czerwcu 1997 roku na krakowskich Błoniach poświęcił tabernakulum do górskiej kaplicy na zboczu Śnieżnicy, a dziś patronuje tej świątyni.
Może ktoś się zdziwi, że na stronach urzędowych piszemy o tym miejscu? Ale Śnieżnica wpisała się już na trwałe w nasze dzieje, zaś jej Gospodarza - Kapelana Leśnego, jak mówi często o sobie ks. Jan Zając, spotykamy na codzień na ulicach Mszany Dolnej. Bywa u nas na wszelakich uroczystościach - tych o wymiarze religijnym, ale i tych patriotycznych. Zagoniony, zawsze znajduje jednak czas i nigdy zaproszeń nie lekceważy.
Skończyły się wakacje i Śnieżnica trochę spokojniej "oddycha" - buczyna powoli brata się z jesienią, na łagodnym szlaku z Gruszowca wiodącym świerkowym lasem nie słychać już ptaków, ale to miejsce o każdej porze roku jest niezwykłe i piękne. Kto raz tam był, będzie wciąż wracać. Każdej niedzieli na mszach świętych kaplica wypełnia się turystami-pielgrzymami. Przychodzą z różnych stron Polski. Sporą grupę pośród nich stanowią mieszkańcy Mszany Dolnej. Jedni szukają wytchnienia po trudach tygodnia pracy i nauki. Inni chcą pokosztować zapachu bukowego i świerkowego lasu, inni jeszcze, szczególnie teraz jesienią, szukają grzybów. I prawie wszyscy wymienione wcześniej przyjemności łączą z "odpoczynkiem ducha" - przed godz. 10 i 12 mała sygnaturka głośno woła na mszę św. Kilkanaście lat temu wokół ołtarza gromadziło się góra, kilka osób. Podobnie było w pierwszych latach na Pasterce. A dziś ? Na niedzielnych mszach kaplica zwykle pełna - przeważają ludzie młodzi, rodzice z maluchami i sąsiedzi Śnieżnicy z Kasiny Wielkiej, Gruszowca i Mszany Dolnej.
http://www.youtube.com/watch?v=9OTAM7vjkZE
W ostatnią niedzielę obydwie msze miały uroczysty charakter - na tej głównej o godz. 12.00 ks. Jan ochrzcił małego mieszkańca Krakowa. To miejsce właśnie wybrali rodzice małego Mikołaja Michała na przyjęcie Sakramentu Chrztu. Zaś o godz. 10 o muzyczną oprawę liturgii zadbali górale z Bukowiny Tatrzańskiej - młodzi ludzie tworzący Zespół Regionalny "Wierchowianie" przez kilka dni na Śnieżnicy właśnie doskonalili swój artystyczny warsztat, ćwicząc granie i śpiewanie.
http://www.youtube.com/watch?v=mU54-MZ79fk
W tej góralskiej mszy św. uczestniczyły również młode małżeństwa, które tu przed kilku laty błogosławił ks. Jan na wspólną drogę życia. W ostatnią niedzielę powrócili na Śnieżnicę z przychówkiem - pociech ze "śnieżnickich małżeństw" przy pomocy p. Grażyny, kierowniczki Ośrodka, doliczono się aż czworo ! Młodzi górale grali i śpiewali nie tylko podczas mszy św. Zachęceni przez ks. Jana zagrali i przed kaplicą. Kiedy jedni wracali ku przełęczy Gruszowiec, inni poszli jeszcze na jesienny spacer po lesie, jeszcze inni na gorącą herbatkę i pyszne, jeszcze ciepłe drożdżowe rogaliki z różą, ale można też pokosztować bigosu z kapusty kiszonej na Śnieżnicy - kto go raz popróbował, już zawsze będzie o niego pytał. Warto na Śnieżnicę się wybrać - zostawić "miejskie" sprawy i choć przez kilka godzin zwolnić, wrzucić na luz, jak mówią młodzi ludzie - wraca się z tego miejsca innym, pełnym sił ciała i ducha. Na Śnieżnicy pięknie jest wiosną i latem, a jesienne i zimowe pejzaże zapierają dech w piersiach.
Źródło: www.mszana-dolna.eu