Świadkowie Jehowy i ich błędna doktryna - cz. 1

Z pewnością zdarzyło nam się spotkać z ludźmi, których popularnie określamy mianem Świadkowie Jehowy. Bardzo często przybywają pod nasz dom proponując wspólną rozmowę zazwyczaj na temat Biblii, wiary, końca świata, szczęścia tu na ziemi. A my niejednokrotnie nie wiemy, jak się zachować, co o tym wszystkim myśleć, a wchodząc w dyskusję z nimi, bardzo szybko tracimy grunt pod nogami.   Dlatego proponujemy Szanownym Czytelnikom, by prześledzić niezbyt obszerne resume na temat tej organizacji. Być może okaże się ono dla nas pomocne w różnych sytuacjach, które mogą nas zaskoczyć.   W dzisiejszej pierwszej części zatrzymajmy się przy trzech kwestiach bardzo często podnoszonych przez Świadków Jehowy. - W swojej doktrynie nie uznają oni Bóstwa Jezusa Chrystusa. Wg nich jedynym Bogiem jest Jehowa, natomiast Jezus po przyjściu na świat stał się już tylko człowiekiem. Swą duchowość odzyskał po śmierci. Zmartwychwstał wprawdzie, ale bez ciała. Na dowód tego podają cytaty, w których Pan Jezus przechodzi przez zamknięte drzwi, a więc - jak mówią – nie mógł mieć ciała. Ale zapominają, że ciało Pana Jezusa po zmartwychwstaniu było uwielbione. Co znaczy to słowo uwielbione? To znaczy, że nie podlegało prawom fizyki. Przecież pokazuje uczniom swoje rany (np. incydent z Tomaszem), a nawet spożywa z nimi pokarmy. Poza tym zmartwychwstanie bez ciała jest bezsensem. Bo słowo zmartwychwstanie mówi nam, że ożyło coś, co było martwe. Tak więc co w takim razie stało się z ciałem Jezusa? Przecież uczniowie i niewiasty nie znalazły go w grobie. Świadkowie Jehowy odpowiadają wówczas, że Bóg je ukrył, lub też, że przeszło w stan gazowy. Ale gdzie w Piśmie św. jest na ten temat wzmianka? Który ewangelista pisze o stanie gazowym, czy tez o ukryciu? Nie ma na ten temat nic, więc jakim prawem możemy tworzyć tego rodzaju fantazyjne historie? - Uważają także Świadkowie Jehowy, że Chrystus owszem umarł, ale nie na krzyżu, lecz na palu – słupie męki. Nijak to się ma do relacji Ewangelistów, którzy wyraźnie piszą o krzyżu. Np. św. Jan zanotował: „Zabrali, zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki (…)” (19,16-17). Poza tym w czasach, gdy żył Pan Jezus Rzymianie wykonywali wyroki śmierci właśnie na krzyżach drewnianych. Zarówno św. Piotr, jak i św. Paweł pisząc o śmierci Chrystusa wspominają o drzewie krzyża. Warto też pamiętać, że w katakumbach do dziś zachowały się krzyże rysowane na ścianach przez pierwszych chrześcijan. - Wg Świadków Jehowy Maryja była zwykłą kobietą, bo po urodzeniu Jezusa miała jeszcze sporo dzieci. Tu przytaczają fragment Ewangelii Mateuszowej (13,55). Uważają, że skoro Chrystus jest nazwany pierworodnym, to musiał być po prostu pierwszym z dzieci. Mówią też, że nie mogła być Matką Boga, bo Bóg nie ma początku, więc nie mógł mieć Matki. Co należy w kwestii Maryi jasno odpowiedzieć Świadkom Jehowy? Po pierwsze, że w języku biblijnym „syn pierworodny” oznacza po prostu pierwsze dziecko, bez względu na to, czy rodzice mieli jeszcze dzieci, czy był on tylko jedynakiem. Św. Łukasz nazywa (2,7) Jezusa pierworodnym w kontekście ofiarowania Go w świątyni. Prawo nakazywało przedstawienie pierwszego dziecka - chłopca w świątyni i ofiarowania Go Bogu. Co do kwestii wspomnianych w Ewangelii św. Mateusza sióstr i braci, należy pamiętać, iż w tamtejszej kulturze tak określa się członków rodziny – zwłaszcza kuzynostwo. Przecież w Starym Testamencie Lot jest nazywany bratem Abrahama, a był faktycznie jego bratankiem. Poza tym języki aramejski i hebrajski nie posiadają nawet konkretnych określeń dla bliższych krewnych. Zresztą wejdźmy na nasz polski grunt. Jeśli byliśmy kiedyś na Podlasiu, to mogło nas zaciekawić to, że tam po dzień dzisiejszy na kuzyna mówi się po prostu brat. A rozumując już tak czysto logicznie - gdyby Pan Jezus miał rodzeństwo, to po co, wisząc na krzyżu, oddawałby Maryję pod opiekę Jana? I jeszcze ostatnia podnoszona przez nich kwestia macierzyństwa Boga. Oczywistą rzeczą jest, że Chrystus, jako druga Osoba Boska istniał przed Maryją - od zawsze. Oczywiście, że nie Maryja dała Mu bóstwo. Maryja dała Jezusowi człowieczeństwo, w momencie poczęcia, podczas zwiastowania. Jezus – Bóg, wówczas z Maryi przyjął naturę ludzką stając się człowiekiem, ale pozostając nadal Bogiem. Dlatego możemy nazywać Maryję Matką Bożą. Elżbieta mówi: „A skądże mi to, że przyszła do mnie Matka Pana mego?” (Łk 1,43)

c.d.n.

P.S. Pisząc to wszystko, bynajmniej nie polecam wchodzenia w dyskusję, że Świadkami Jehowy. Pamiętajmy, że oni mają wyuczone na pamięć fragmenty Pisma, św., co zawsze będzie sprawiać na słuchających wrażenie. Pamiętajmy też, że posługują się swoimi przekładami Pisma św., które odbiegają od przekładów chrześcijańskich. Powyższe treści zawierają, więc jedynie próbę ukazania błędnego odczytania Dobrej Nowiny przez nich i niech będą skromną zachętą do modlitwy w ich intencji. Ta ostatnia rzecz tkwi w gestii naszych obowiązków chrześcijańskich.

Autor: Ks. Robert

Bibliografia: Ks. Wł. Majka, Czy tak uczy Pismo św.? Ks. W. Hanc, Ks. T. Lenkiewicz, Świadkowie Jehowy – apostołowie, czy intruzi Ks. Wł. Nowak, Sekty w Polsce Ks. Tadeusz Pietrzyk, Kim są Świadkowie Jehowy?