Autor: Jan Zakarpacki
Słów kilka o generale Janickim z krakowskiego bazarku
Opublikowany w: Wydarzenia
–
14 marca 2013
Zamiast natychmiastowej dymisji po katastrofie smoleńskiej został awansowany na generała dywizji (ustawowo najwyższy awans).
A co było wcześniej? Swoją karierę Janicki zaczął jeszcze w PRL-u. Służbę rozpoczął w 1987 roku w MO – a konkretnie w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych. W 1988 roku przeszedł do BOR. Był kierowcą jednego z członków KC, a od 1990 roku samego Lecha Wałęsy. Z biegiem lat piął się po szczeblach kariery. W 2001 roku (za rządów L. Millera) był wiceszefem BOR d.s. logistyki. Z decyzji prezydenta Kwaśniewskiego (na wniosek min. Kalisza) został generałem. Za rządów PiS został odsunięty od stanowisk kierowniczych. Powrócił, gdy nastały czasy PO. Stanął wówczas na czele BOR. To nic, że ustawa o BOR nie pozwala obsadzać na najwyższym stanowisku człowieka bez dyplomu magistra. W tym przypadku liczyły się inne umiejętności.
Co robił szef polskiego BOR 10 kwietnia 2010 roku przed godziną 9.00 rano, gdy rozbijał się samolot z prezydentem RP? A no nic zdrożnego – po prostu zakupy na krakowskim bazarku…..
Na koniec tej absurdalnej opowieści poczytajmy niezwykłych wypowiedzi Janickiego na temat katastrofy smoleńskiej: „Obecność funkcjonariusza BOR na wieży w Smoleńsku mogłaby wywołać zarzuty, że swoją obecnością stresował kontrolerów”.
„Nawet, gdybyśmy mieli takie zadania i musieli sprawdzić lotnisko, nawet gdyby tam było 100, 200 naszych funkcjonariuszy, to czy zapobiegłoby to katastrofie? Przecież samolot rozbił się przed lotniskiem”.
Czytając te bzdury można stracić nadzieję, że w naszym kraju może być jeszcze normalnie. Ale mnie osobiście frapuje jeszcze inna sprawa – dlaczego ni stąd, ni zowąd generał Janicki nagle złożył dymisję? Czyżby się coś kroiło?