„A syndyk zawija sreberka…”

Państwo własnymi, urzędniczymi i sędziowskimi rękami, zarżnęło firmę, dającą pracę i płacącą milionowe podatki. 1. W cichej i spokojnej Rawie Mazowieckiej, gdzie onegdaj Asnyk bywał i Jan Chryzostom Pasek w kolegium jezuickim się edukował i gdzie się urodziła pierwsza polska mistrzyni olimpijska Halina Konopacka – w tej to Rawie, państwo polskie, rękami swoich wiernych urzędników i sędziów zarżnęło firmę odzieżową, istniejącą od wielu lat, zatrudniającą 60 osób. W akcji rytualnego ubicia tej firmy, na żywca, bez uprzedniego oszołomienia, (oszołomienie nastąpiło później) wziął udział ZUS z Tomaszowa Mazowieckiego oraz łódzki sąd gospodarczy. Właścicielka firmy, (bo to dzielna, samotna kobieta te firmę prowadziła) zalegała z ZUS-em coś na 190 tysięcy złotych, przejściowy kryzys firmę dopadł. Rozłożyliby to na 3 raty i by zapłaciła. Miała zresztą do zajęcia działkę budowlaną, której wartość wielokrotnie przewyższała zaległe należności. 2. Ale ZUS nie chciał rat, chciał krwi. Zamiast rozłożyć należności na raty, wolał firmę rozłożyć na łopatki. Sąd gospodarczy na wniosek ZUS, bardzo szybko, wbrew stereotypowej sądowej nierychliwości, przeprowadził upadłość i zanim właścicielka się zorientowała, na jej firmie rozsiadł się syndyk, pod czujnym nadzorem sędziego komisarza. Od tej pory zaczęło się postępowanie upadłościowe, które trwa już trzy lata. Szwalnia poszła w ruinę, dom właścicielki też został zabrany, bo i prywatny majątek na poczet upadłości został zaliczony. 60 Rawianek i Rawian stanęło w długiej kolejce bezrobotnych, większość z nich stoi w niej do tej pory. 3. Rok temu senatorowie Prawa i Sprawiedliwości zwrócili się do Ministra Sprawiedliwości z pytaniem – co w wyniku tej 2-letniej wówczas upadłości uzyskał Skarb Państwa i inni wierzyciele? Okazało się, ze nie uzyskali nic.Tak się jakoś złożyło, że to, co syndyk sprzedał, wystarczało wyłącznie na jego koszty. Duże koszty. W międzyczasie dochodziły sygnały, że syndyk upadły majątek po prostu trwoni, dobre maszyny sprzedaje poniżej ceny złomu, spodnie dżinsowe z magazynu sprzedaje po symbolicznej złotówce. Jeden z senatorów Prawa i Sprawiedliwości złożył zawiadomienie o przestępstwie. Postępowanie zostało wszczęte, ale wkrótce potem zostało zawieszone i wisi. Kilka tygodni temu senatorowie Prawa i Sprawiedliwości znów zapytali Ministra Sprawiedliwości, czy po trzech latach prowadzonej na koszt państwa upadłości, Skarb Państwa, czyli ZUS oraz inni wierzyciele odzyskali z tej upadłości, choć złotówkę. A Minister Sprawiedliwości radośnie tym razem odpowiedział, ze zgodnie ze zmienionymi w 2011 roku przepisami prawa o ustroju sądów powszechnych on, Minister Sprawiedliwości, już nie może zapytać sądu o bieg konkretnego postępowania. Bo już nie nadzoruje postępowań sądowych i nie bada skarg na sądy. Teraz sądy same się kontrolują, same nadzorują i same badają złożone na siebie skargi. Te skargi skądinąd – to już mój wtręt – dzielą się na dwie kategorie, to jest skargi bezzasadne i oczywiście bezzasadne. Kto się skarży na sąd, ten z mocy prawa nie ma racji. A minister nic nie wie, nie wolno mu wiedzieć, a jego ministerialna chata z kraja. Tak swoją drogą ciekawe by zapytać, o ilu urzędników zmniejszyło się zatrudnienie w Ministerstwie Sprawiedliwości po tym, jak Ministerstwo zaprzestało badania skarg na sądy? Zgadłem, że o żadnego? 4. Czy obecnie istnieje w Polsce ktoś, kogo jednak można by zapytać o to, jakie są efekty prowadzonego w imieniu i na koszt Rzeczypospolitej przez 3 lata postępowania upadłościowego i czy pan minister mógłby ewentualnie takiego kogoś wskazać? – zapytałem znienacka na posiedzeniu komisji senackiej do spraw UE jednego z wiceministrów sprawiedliwości, który przybył tam dla zreferowania stanowiska rządu polskiego wobec kolejnej unijnej dyrektywy, akurat upadłości dotyczącej. Pan wiceminister długo się głowił, w końcu zasugerował, że może by tak zapytać sędziego komisarza? No to zapytamy, korzystając jednak z pośrednictwa pana ministra, bo jak senator napisze wprost do sędziego, ten wszcznie alarm, że została pogwałcona jego niezawisłość. Pan sędzia odpowie zapewne stekiem paragrafów i ogłosi, że wszystko jest w porządku. Zasada jest dwupunktowa: punkt pierwszy – sąd ma zawsze rację, punkt drugi – jeśli sąd nie ma racji, patrz punkt pierwszy… A tam w Rawie 60 ludzi miota się w poszukiwaniu pracy i chleba, a w ruinach firmy, która do niedawna płaciła państwu wielomilionowe podatki, dziś hula wiatr i wspaniale powodzi się myszom. I tylko syndyk zawija swoje sreberka, pod przyjaznym nadzorem sędziego komisarza.

Janusz Wojciechowski

(powyższy tekst stanowi z niewielkimi zmianami treść mojego felietonu, wygłoszonego na falach Radia Maryja 12 marca br.) „Spróbuj pomyśleć” – Radio Maryja mec. Janusz Wojciechowski – poseł RP do Parlamentu Europejskiego
Tagi: ,