Dziś poinformowano, że TVP pokaże w czerwcu kontrowersyjny niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie”, który ukazuje II wojnę światową przez pryzmat losów młodych berlińczyków. Produkcję niemieckiej telewizji ZDF krytykowano w Polsce za przedstawianie partyzantów z AK jako antysemitów. „Polski widz sam oceni niemiecki serial” – tłumaczy swoją decyzję kierownictwo TVP, która jest utrzymywane z publicznych pieniędzy. W połowie kwietnia przed siedzibą korespondenta telewizji ZDF w Warszawie odbył się protest, w którym wzięli udział m.in. byli żołnierze AK. Manifestanci domagali się przeprosin ze strony tej telewizji na ręce Światowego Związku Żołnierzy AK.
- Nie było „polskich obozów śmierci” – były niemieckie obozy śmierci, zbudowane na terenie okupowanej przez Niemców Polski, utworzone i kierowane przez Niemców, w imieniu państwa i narodu niemieckiego – mówił wówczas jeden z manifestujących. - Nie widzę wytłumaczenia, dlaczego niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie” propagujący kłamstwa na temat polskich bohaterów miałby być puszczony w polskiej telewizji – komentuje informację o zaplanowanym pokazie filmu historyk prof. Jan Żaryn.
- Przecież ten film przenosi odpowiedzialność z Niemców, a żołnierzy AK prezentuje jako antysemitów. Dlatego powinniśmy się przed tym bronić - nie wolno przeinaczać historii. Uważam, że państwowe instytucje powinny dbać o wizerunek kraju. Telewizja publiczna ma w swoim statucie misyjne zadania. Nie powinna promować antypolskich dzieł, niezależnie od tego, przez kogo zostały wyprodukowane i z jaką intencją. Niemiecki film w ogóle nie porusza sprawy ratowania żydów przez Polaków, którym za to groziła kara śmierci. Symbolem poświęcenia życia dla ratowania drugiego człowieka jest rodzina Ulmów - za pomoc w ratowaniu żydów zostali zamordowani małżeństwo Ulmów - Józef i Wiktoria oraz ich siedmioro dzieci. O tym jednak w niemieckim filmie nie ma ani słowa – zauważa profesor.
foto: mat.pras.
Źródło : niezalezna.pl